Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Film

Krople z walerianą

Recenzja filmu: „Valerian i Miasto Tysiąca Planet”, reż. Luc Besson

Dane DeHaan (Valerian) i Cara Delevingne (Laureline), z tyłu – reżyser filmu Luc Besson Dane DeHaan (Valerian) i Cara Delevingne (Laureline), z tyłu – reżyser filmu Luc Besson Kino Świat
Najnowszy film Luca Bessona ma ten sam problem co inne współczesne adaptacje znanych, ale stworzonych kilkadziesiąt lat temu, serii komiksowych.

Chodzi o to, że sfera obyczajowa, regulująca relacje między dwójką bohaterów, jest w tej sfilmowanej opowieści nienowoczesna. Para intergalaktycznych policjantów – Valerian (Dane DeHaan) i Laureline (Cara Delevingne) – działa w odległej o 400 lat przyszłości, gdy nadal nie ma równouprawnienia zawodowego. Między policjantami nie ma również żadnej chemii (chyba że krople nasercowe) i trudno, by się pojawiła, bo DeHaan i Delevingne dostali niełatwe aktorskie zadanie grania przez prawie cały film tylko z greenscreenem. „Valerian” przynosi bowiem chyba więcej efektów specjalnych niż wcześniejsze filmy science fiction. Te często są imponujące, odtwarzają ogromne stacje kosmiczne, orientalne bazary z innego wymiaru i setki wypełniających je mniej lub bardziej podobnych kształtem do ludzi przedstawicieli cywilizacji z odległych planet. Efekty bywają piękne, ale zarazem przekombinowane i bezcelowe – jak w długiej sekwencji, gdy intergalaktyczna prostytutka Bubble (Rihanna) zmienia z pomocą magii kilkanaście razy lateksowe ciuchy tylko po to, by usłyszeć od Valeriana, że on właściwie przyszedł do niej w związanej ze śledztwem sprawie.

Taka wizualna jaskrawość uwypukla tylko brak przejrzyście poprowadzonej przez Bessona i angażującej widza emocjonalnie opowieści („Piąty element” czy „Leon zawodowiec” to nie jest). Dwójka policjantów musi uratować swojego dowódcę (prawie nieobecny Clive Owen, potraktowany tak jak wcześniej w filmie Rutger Hauer). Ten został porwany i wciągnięty w zakazaną strefę stacji kosmicznej (tu flaga Chin – jedno z wielu typowych mrugnięć w stronę widzów z Państwa Środka) przez rasę niespecjalnie inteligentnych i błyszczących na perłowo istot z nieistniejącej już planety Mul. A wszystkie strony konfliktu dążą do przejęcia jedynego uratowanego konwertera z Mul, który powiela każdą wrzuconą do niego substancję i występuje w tym długawym, przekoloryzowanym filmie pod postacią pomarańczowej krzyżówki oposa z pancernikiem.

Valerian i Miasto Tysiąca Planet (Valerian and the City of a Thousand Planets), reż. Luc Besson, prod. Francja, 137 min

Polityka 31.2017 (3121) z dnia 01.08.2017; Afisz. Premiery; s. 68
Oryginalny tytuł tekstu: "Krople z walerianą"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną