Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Film

Wiele hałasu o nic

Recenzja filmu: „Tulipanowa gorączka (Tulip Fever)”, reż. Justin Chadwick

Alicia Vikander jako Sophia Sandvoort, z tyłu – Christoph Waltz (Cornelis) Alicia Vikander jako Sophia Sandvoort, z tyłu – Christoph Waltz (Cornelis) Forum Film / materiały prasowe
Film, przechylony w kierunku melodramatu retro, chwilami zbyt mocno przypomina absurdalną zabawę w teatralne qui pro quo.

Krucha, prześliczna Alicia Vikander nie jest jeszcze najlepiej opłacaną aktorką Hollywoodu. Jeśli jednak pozostanie tak ambitna i pracowita, wkrótce może zdetronizować Emmę Stone – aktualny numer jeden na liście płac. Obie posiadają nieprzeciętny talent, potwierdzony już Oscarem, i sprzyja im szczęście. „Tulipanową gorączkę” trudno uznać za punkt zwrotny w karierze młodej Szwedki, niemniej gdyby nie jej wyróżniająca się kreacja, nie byłoby wyraźnego powodu, by ten film oglądać. Vikander gra tu religijną, cichą, podporządkowaną mężowskiej władzy (kochaj, czcij i bądź posłuszna) niewinną wychowankę sierocińca, wykupioną przez dużo starszego, zamożnego, pełnego sił witalnych kupca (Christoph Waltz). Dziewczyna ma urodzić mu syna, upragnionego dziedzica. Na podobieństwo klasycznych romansów rozgrywających się w odległych epokach cała komplikacja stłamszonej wewnętrznie kobiety będzie więc polegać na sprzeniewierzeniu się małżeńskiej przysiędze, a napięcie budować dbałość o zachowanie pozorów, oczywiście do czasu.

Wyrafinowana, piętrowa intryga – z silnymi odniesieniami do dramatu elżbietańskiego – krąży nieustannie między farsą a tragedią, sytuując film w rejonach szekspirowskich komedii przebaczenia. Wielkim manipulatorem pociągającym za sznurki są tu rozpalone namiętności. Przy czym nie dotyczy to tylko seksualnej rozkoszy odkrywanej przez niewierną panią oraz jej służącą, lecz również namiętności do hazardu i pieniędzy, objawiającej się słynną XVII-wieczną tulipanomanią, czyli szaleństwem spekulacji sprowadzanymi z zagranicy kwiatami, którymi handlowano na giełdach holenderskich miast. Film, przechylony w kierunku melodramatu retro, chwilami zbyt mocno przypomina absurdalną zabawę w teatralne qui pro quo. Znawcy docenią zapewne stylizację na malarstwo Pietera de Hocha i Gabriela Metsu. Wizualnie „Dziewczyna z perłą” prezentowała się jednak lepiej.

Tulipanowa gorączka (Tulip Fever), reż. Justin Chadwick, prod. Wielka Brytania, USA 2017, 105 min

Polityka 36.2017 (3126) z dnia 05.09.2017; Afisz. Premiery; s. 72
Oryginalny tytuł tekstu: "Wiele hałasu o nic"
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną