Gwiazdka dla Muminka
Recenzja filmu: „Magiczna zima Muminków”, reż. Ira Carpelan, Jakub Wroński
Stellan Skarsgård zaangażował się w produkcję animacji o Muminkach wykorzystującej ujęcia poklatkowe zrealizowane w Polsce jeszcze w latach 80. Udział w projekcie znanego szwedzkiego aktora nie jest jednak niczym zaskakującym, bo animacje wykonane w „filcowej” stylistyce (znanej z serialu Studia Se-Ma-For „Opowiadania Muminków” z lat 1977–1982) zaakceptowała też sama Tove Jansson. Choć trzeba wiedzieć, że autorka serii książek dla dzieci, która odwiedziła w latach 80. animatorów w Łodzi, odmówiła wcześniej dużo większej propozycji składanej przez wytwórnię Disney. Zawsze przyjemnie ogląda się więc te pięknie zrealizowane, archiwalne ujęcia, które mają być bliskie wizji samej Jansson.
W „Magicznej zimie Muminków” Muminek wybudza się ze snu, w który w zimnych miesiącach zazwyczaj zapada cała jego rodzina. Poznaje nowe zwyczaje i sposoby na spędzanie wolnego czasu na śniegu. W filmie, tak jak w książce, Muminek chce zrozumieć, na czym polega Gwiazdka, ale Buka gasi świąteczne ogniska rozpalane przez drobne, leśne stworzenia. Mała Mi zjeżdża w tym czasie z pagórków na złotej tacy, a bardziej wytrawny narciarz Paszczak zaprzyjaźnia się z kundelkiem, który chciałby być wilkiem.
Cała polsko-fińska produkcja, wyreżyserowana przez Irę Carpelan i Jakuba Wrońskiego, trwa tylko 80 minut, co powinno odpowiadać w kinie małym dzieciom.
Magiczna zima Muminków (Muumien joulu), reż. Ira Carpelan, Jakub Wroński, prod. Finlandia, Polska, 80 min