Krwawy kryminał na pograniczu koszmaru sennego i halucynacji, w którym największe wrażenie robi niesamowity nastrój, z podbijającą napięcie transową ścieżką dźwiękową Jonny’ego Greenwooda. Sensacyjna akcja „Nigdy cię tu nie było” o zemście na porywaczach sprzedanej do domu publicznego trzynastolatki nie wydaje się przesadnie skomplikowana. Znacznie ciekawszy jest sposób, w jaki szkocka reżyserka Lynne Ramsey („Musimy porozmawiać o Kevinie”) buduje psychodeliczny portret swego bohatera. Film rozpada się na szereg makabrycznych epizodów, próbujących naszkicować czasami za pomocą jednego krótkiego ujęcia zagmatwaną przeszłość mściciela. Niegdyś najemnika biorącego udział w wojnie na Bliskim Wschodzie, któremu w niewyjaśnionych okolicznościach prawdopodobnie zamordowano żonę i dziecko, a obecnie mordercy do wynajęcia specjalizującego się w rozbijaniu gangów handlarzy żywym towarem.
Nigdy cię tu nie było (You Were Never Really Here), reż. Lynne Ramsay, prod. Francja, USA, Wielka Brytania, 85 min