Gus Van Sant, zanim stał się sławnym reżyserem hollywoodzkim, kręcił niezależne filmy o młodzieżowym półświatku. O poetach-narkomanach, ulicznych włóczęgach, złodziejach okradających własne rodziny, buntownikach z wyboru i poszukiwaczach głębszych sensów tam akurat, gdzie ich znaleźć nie można. Jego zrealizowany na taśmie 16 mm czarno-biały debiut z 1985 r. „Zła noc” („Mala Noche”), właśnie wydany na DVD, nigdy nie doczekał się premiery kinowej w Polsce. Także zahacza o społeczny margines.
Przedstawia dziwną relację, jaka się zawiązuje między sklepowym sprzedawcą, który jest gejem, a dwójką nielegalnych imigrantów z Meksyku. Układ polega na finansowym szantażu, erotycznym przyciąganiu, młodzieńczej bezczelności i odrobinie perwersji, jako że przybysze nie znają angielskiego. Po raz pierwszy zaprezentowany w Cannes stał się wtedy wydarzeniem. Dziś również robi wrażenie. Dla fanów twórcy „Drugstore Cowboy” oraz „Mojego własnego Idaho” pozycja obowiązkowa.