W latach 90. „Street Fighter” błyskawicznie stał się ikoną popkultury. W Polsce do automatów z tą grą ustawiały się kolejki chętnych, by stoczyć pojedynek na pięści, nogi i ciosy specjalne, o których nie śniło się mnichom z Shaolin. W 1994 r. na ekrany wszedł film „Street Fighter” (w Polsce: „Uliczny wojownik”) – daleki od szans na Oscara, ale zderzenie Jeana-Claude’a Van Damme’a z Kylie Minogue (!) to atrakcja, na którą i dziś można się skusić. Oblicza wojownika Ryu i nie mniej groźnej w sztukach walki Chun-Li, chętnie wykorzystywane jako internetowe awatary, są znane nawet tym, którzy nie kojarzą ich jako postaci z legendarnej kiedyś gry. Niestety, „Street Fighter V” jedynie odcina od tej legendy kupony. Wykorzystuje – fakt, sprawnie – dobrze znany schemat rozgrywki, co grzechem nie jest, ale mała liczba dostępnych zawodników, widoczne na każdym kroku cięcia budżetowe oraz techniczne niedoróbki entuzjazmu nie budzą.
Street Fighter V, Capcom, PlayStation 4, Windows