Recenzja książki: Filip Łobodziński, „Filip Łobodziński?”
Kiedy się czyta tę książkę, to tak jakby się czytało kilka książek naraz.
Kiedy się czyta tę książkę, to tak jakby się czytało kilka książek naraz.
Jeśli druga powieść jest sprawdzianem z umiejętności, to Nathan Hill zdał go śpiewająco. A przygrywają mu rockowe kapele, które w latach 90. były niszowe, zanim trafiły pod strzechy i do MTV.
Podróż w dzikie ostępy niemal zawsze musi skończyć się źle, nawet w epoce telefonów satelitarnych i podręczników surwiwalu.
Kilka lat temu Quentin Tarantino w debiutanckiej powieści „Pewnego razu w Hollywood” brawurowo mieszał fikcję z faktami, podlewając fabułę ciekawostkami i ploteczkami z filmowego zaplecza.
Marcin Wicha swobodnie skacze z kwiatka na kwiatek, a my karnie podążamy za nim.
Marcin Wicha swobodnie skacze z kwiatka na kwiatek, a my karnie podążamy za nim.
Interesujące jest zamiłowanie polskich autorów kryminałów do rozmaitych urwisk, przepaści, wyrw i zapadlin. Umieszczają je w tytułach swoich książek i osadzają tam miejsca akcji. A wszystko dzieje się w Polsce, widać mocno poharatanej: dosłownie i w przenośni. Trudno z tym dyskutować.
Robert Macfarlane, brytyjski pisarz, podróżnik i pasjonat przyrody, tym razem zapragnął sprawdzić, czy we współczesnym świecie są jeszcze miejsca odludne.
Megan Nolan po swoim głośnym debiucie „Akty desperacji” urosła do rangi jednej z najważniejszych pisarek brytyjskich młodszego pokolenia.
Jest to książka, która będzie nam potem huczeć w głowach.
Dziewczynka, jak o niej mówią kobiety z celi, nie zna innej rzeczywistości niż ta za kratami.
‚Ta historia wydarzyła się naprawdę”, głosi dopisek na okładce i nie jest to hasło na wyrost.
Literacki reportaż podróżny „Duchy Bałtyku” Paula Scratona, angielskiego pisarza mieszkającego od lat w Niemczech, ma swój początek na wyspie. Ale nie na wyspie bałtyckiej, tylko na berlińskiej Wyspie Muzeów.
Dziś, kiedy nazwisko Kaczyński kojarzy nam się jednoznacznie, niewielu osobom mówi coś w zestawieniu z imieniem Bogusław.
Ryszard Ćwirlej nie uderza w Kościół, to raczej wymowna zaczepka.
Miłośnicy Brunettiego i Wenecji będą jednak i tym razem zadowoleni: mamy tu zarówno koloryt lokalny z jego jakże aktualnymi zmianami, jak i przestępstwa na wielką skalę.
Kto by nie chciał ożywić własnych wspomnień, zwykle zniekształconych przez emocje i czas?
Powstało coś w rodzaju coffee table book, bogato ilustrowanego albumu, który dobrze nadaje się na prezent, ładnie wygląda na stoliku, ale nie wprowadza mitu na nowe tory.
Kolejna książka noblistki Annie Ernaux potwierdza, że mamy do czynienia z literaturą bezkompromisową.
Mimo trudnych pojęć – takich jak konfluencja, rekursywność czy skala lidyjska – książka jest bardzo przystępna w lekturze.
Powstanie tej książki było tylko kwestią czasu. To poniekąd ciąg dalszy świetnego „Bieżeństwa 1915”, opowieści o uciekinierach z Białostocczyzny czasów Wielkiej Wojny.
Ta książka, nagradzana w Niemczech i Szwajcarii, jest bezkompromisowa fabularnie i formalnie.
W skromnej książeczce Chambers zdołała poruszyć naprawdę wiele wątków: od refleksji na temat sensu istnienia, po zmiany zachodzące w środowisku, społeczeństwie, a nawet języku.
Wspaniała, wyczulona opowieść, w której najistotniejsze okazują się sceny z codzienności, spacerowanie, chodzenie dla samego chodzenia. Patrzenie i słuchanie bywa szczęściem.
Bohaterowie są – w oczach świata – nieco ekstrawaganccy, bo wymykają się szufladkom, schematom i diagnozom. Chutnik wydobywa ich z cienia.