Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Lenin i empatia

Kawiarnia literacka

Na początku listopada wypada rocznica Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej. W PRL miasta i wsie dekorowano czerwonymi flagami, w szkołach i zakładach odbywały się upamiętniające akademie, a w telewizji nadawano relacje z monumentalnych defilad wojskowych w Moskwie.

Te listopadowe wspomnienia musiały sprawić, że zwróciłem uwagę na książkę stojącą w mojej bibliotece pod tytułem „Lenin – poezja, pieśń, proza”, wydaną w 1970 r.

W antologii można znaleźć utwory wielu autorów. Są wśród nich nazwiska bardzo wybitne, i polskie, i obce. Ale nie nazwiska i nie zawartość książki zaciekawiły mnie najbardziej. Zastanowiła mnie kwestia, dlaczego taką książkę trzymam u siebie na półce?

Przyszła mi od razu myśl ciężkiego kalibru: przecież nie postawiłbym sobie w widocznym miejscu książki „Adolf Hitler – poezja, pieśń, proza”. Wiem, że dla wielu porównywanie tych dwóch postaci jest niedopuszczalne czy wręcz haniebne i obraźliwe. Ale jest też wielu, do których zaliczam się też ja, którzy wiedzą, że Lenin ma zapewnione miejsce w panteonie największych zbrodniarzy wszech czasów. Znam dobrze przebieg jego kariery i historię rewolucji. Wrył mi się w pamięć znamienny cytat z tajnych rozporządzeń Lenina z 1918 r.: „natychmiast wszelkimi środkami wprowadzić metody terroru wobec wrogich nam elementów”.

Więc dlaczego, mimo tej wiedzy, nie pozbyłem się tej książki? Czy przyczyną jest jedynie przewrotna kpina z PRL i Włodzimierza Iljicza? Czy też jest jakiś głębszy powód, który wymazuje prawdziwą wiedzę o Leninie?

Jedną z odpowiedzi można znaleźć w samym zbiorze „Lenin – poezja, pieśń, proza”. W zamieszczonych wierszach, poematach, opowiadaniach i wspomnieniach obcujemy z człowiekiem, który poświęcił całe swoje życie dla spełnienia najwznioślejszych pragnień całej ludzkości. Braterstwo, sprawiedliwość, solidarność, wrażliwość i współczucie dla słabszych i wykluczonych to są wartości, którymi kierował się Lenin i pozostali rewolucjoniści. Trudno kogoś takiego nie poważać i nie przyznać mu racji. A zupełnie niewyobrażalne jest myślenie o kimś takim jak o zbrodniarzu podobnym do Hitlera czy Stalina.

Można założyć, że to książka propagandowa i czytając ją stajemy się jej ofiarami. Ale ta rewolucyjna propaganda odwołuje się do bardzo podstawowej ludzkiej właściwości każdego z nas, odwołuje się do empatii. To przede wszystkim dzięki empatii wczuwamy się w stany emocjonalne innych ludzi i współczujemy im. To empatia sprawia, że tak porusza nas obraz głodnego dziecka z Afryki. Można powiedzieć, że nasza generalna zgoda na sprawiedliwość społeczną wywodzi się właśnie z empatii.

 

W szkole podstawowej przerabiałem czytankę z podręcznika do języka polskiego. Opowiadana w czytance historia działa się w Piotrogrodzie pamiętnego 1917 r. W ciemnej, wilgotnej i zagrzybionej suterenie mieszkała mała dziewczynka z samotną matką. Matka była chora, leżała na posłaniu i ciężko kasłała. Dziewczynka sama wychodziła do miasta, próbując zdobyć coś do jedzenia. W mieście panowało zamieszanie. Tłumy ludzi, szkło na chodnikach, marynarze z bagnetami na karabinach. Dziewczynce brakowało kilku kopiejek na bochenek chleba. Miały z chorą matką kolejną chłodną i głodną noc. Do sutereny dobiegły strzały armatnie z portu, a potem strzelanina w mieście. Wiemy, że to była salwa z „Aurory”, a potem szturm na Pałac Zimowy. Rankiem w suterenie pojawił się wąsaty marynarz. Pachniał machorką i prochem. Nie będziecie już dłużej tutaj mieszkały, powiedział, zabierając chorą matkę i dziewczynkę na piętro kamienicy, do widnego i ciepłego mieszkania, opuszczonego przez tamtych. Od tej pory będziecie mieszkać tutaj stwierdza na koniec marynarz.

Czytając empatyzujemy z sytuacją matki i dziewczynki z sutereny. Odruchowo chcielibyśmy im pomóc. I cieszymy się, że w końcu pojawił się marynarz. Ale co się stało z tamtymi z piętra? Co się stało z dziewczynką i matką, które być może tam mieszkały? Na razie je tylko wygnano. Ale już niedługo rewolucjoniści ześlą je do gułagu z powodu pochodzenia, matkę rozstrzelają, a dziewczynkę, jako dziecko wroga ludu, zabiorą do ochronki. O tym już nie napisano w czytance.

Zresztą dziewczynka z piętra nie uruchamia naszej empatii, bo nie mieszka w wilgotnej suterenie, nie jest głodna i nie ma chorej matki. Mało tego, dziewczynka z piętra może wzbudzić naszą głęboką niechęć i możemy wtedy myśleć, że to dobrze zesłać ją i jej matkę, a nawet je rozstrzelać, żeby stało się zadość krzywdzie dziewczynki z sutereny.

Przyglądając się emocjom, jakie wywołuje powyższa czytanka, możemy prześledzić mechanizm kolosalnej emocjonalnej manipulacji, którą zafundował nam Lenin i koledzy rewolucjoniści. Prawda jest taka, że z pewnością nie byli empatyczni i nie kierowali się współczuciem dla istoty ludzkiej. Takie są niepodważalne fakty.

I tu zasadnicza różnica między Leninem a Hitlerem. Ten drugi grał od początku w otwarte karty, był do bólu szczery. Z pewnością nie odwoływał się do empatii, pogardzał nią. Żadnych przepełnionych humanizmem ideałów. Zdobyć władzę i przestrzeń życiową dla narodu panów. Dlatego książka „Hitler poezja, pieśń, proza” nie stoi na żadnej półce.

 

Leninowi i kolegom też chodziło o władzę nad światem. Ale tak genialnie potrafili to ukryć, wykorzystując naszą naturalną ludzką reakcję na cierpienie. Przykro powiedzieć, ale z Hitlerem emocjonalnie sytuacja jest prostsza. Lenin i rewolucjoniści ciągle nadużywają naszej empatii.

Może na koniec warto zacytować Freuda ze wstępu do rozprawy „Człowiek imieniem Mojżesz” z 1938 r.: „Żyjemy w wielce osobliwej epoce. Zdumieni odkrywamy, że postęp zawarł przymierze z barbarzyństwem. W Rosji Radzieckiej podjęto próbę dźwignięcia ku lepszym formom życia stu milionów uciskanych dotychczas ludzi. (...) Zarazem jednak poddano ich najokropniejszemu przymusowi i pozbawiono wszelkiej swobody myślenia. Jeśli więc przynajmniej w wypadku narodu niemieckiego powrót do prehistorycznego prawie barbarzyństwa odbywa się bez równoczesnego nawiązywania do jakiejś postępowej idei, to budzi to w nas uczucie ulgi podobne do tego, jakie towarzyszy pozbyciu się przygniatającej troski”.

 

Dawid Bieńkowski (ur. w 1963 r.) pracuje jako psychoterapeuta. Za debiutancką powieść „Jest” (2001 r.) otrzymał Nagrodę Kościelskich. Jest też autorem powieści „Nic” (2005 r.) i „Biało-czerwony” (2007 r.).

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną