Recenzja książki: "Pan Kuleczka"
Recenzja książki: Wojciech Widłak, "Pan Kuleczka"
Gdy nadchodzi weekend, wielu zapracowanych rodziców pragnie jak najdoskonalej wykorzystać nadchodzący wolny czas ze swymi dziećmi. Planowanie czasu to zresztą podstawa w XXI wieku, ilość różnorakich umiejętności przydatnych w naszym świecie ciągle wzrasta. Zdarza się jednak, że pomimo znakomitej realizacji dopiętego na ostatni guzik harmonogramu na sobotę i niedzielę, nie mamy poczucia prawdziwego spełnienia. Czegoś nam zabrakło... Mało tego - nawet czujemy się zawiedzeni, bo mimo doskonałego planu i świetnego (według dorosłych) wykonania, dzieci robią wrażenie zmęczonych, a nawet trochę niezadowolonych. Żeby nie popaść w obłęd i jeszcze lepiej, wydajniej i bardziej twórczo zaplanować kolejne wolne - dni można zaprosić do domu Pan Kuleczkę. Zapewne przybędzie on w towarzystwie kaczki Katastrofy, psa Pypcia i muchy Bzyk-Bzyk.
Pewnego wieczoru, gdy pojawili się u nas w domu, nagle czas popłynął zupełnie innym tempem. Sprawy codzienne i na pozór zwyczajne - jak gotowanie zupy - w tajemniczy sposób zaczęły budzić szczere zainteresowanie, zmieniły się nawet w jednoczący wszystkich rytuał. To już nie my zarządzaliśmy czasem, to on, leniwie sobie płynąc, niósł nas jak rzeka.
Muszę przyznać, że uznaliśmy to za wspaniałe doświadczenie i postanowiliśmy całkowicie mu się oddać, przynajmniej na czas codziennego czytania kolejnych tomów autorstwa Wojciecha Widłaka. Jego bohaterowie to u nas w domu już stali goście, którzy poszerzyli nam horyzont o nowe lądy, bo - jak to kiedyś powiedział pies Pypeć - „Gość to ktoś taki, kto przynosi ze sobą kawałek innego świata.”
Recenzję napisały: Maria Puch (13) i Aleksandra Kozicka-Puch (nieco więcej)
Wojciech Widłak, Pan Kuleczka. Dom Wyd. Media Rodzina Poznań 2008