Kolejny tom naszej serii to „Fałszywy trop” Henninga Mankella. Tym raz przenosimy się do Skanii, w której zamiast typowego deszczu i błota, na przełomie czerwca i lipca 1994 r. mamy słońce i prawdziwy upał. Kto żyw, ogląda mistrzostwa świata w piłce nożnej. Szwecja idzie jak burza i wygrywa najpierw z Rosją, a potem z Brazylią.
Mundialem emocjonują się wszyscy – oprócz inspektora Kurta Wallandera, który próbuje rozgryźć tajemnicę dziwnych morderstw w okolicy Ystad. Wszystkie ofiary, między innymi były minister sprawiedliwości, zostały oskalpowane, tak jakby morderstwa dokonał Indianin. Wallandera prześladuje też obraz ciemnoskórej dziewczyny na polu rzepaku, która na jego widok oblała się benzyną i podpaliła.
Czy obie sprawy mają ze sobą coś wspólnego? Na podstawie tej powieści powstał odcinek serialu o Wallanderze. Nawet jeśli go znamy, przyjemność czytania Mankella nie słabnie ani trochę. Nie tylko dlatego, że wersja filmowa różni się od książki. Po prostu z przyjemnością towarzyszymy Wallanderowi w uciążliwym rozpracowywaniu zagadki. Zresztą konstrukcja jest taka, że czytelnik wie od niego więcej. Wallander tym razem długo błądzi po omacku, idzie fałszywym tropem, wypija hektolitry kawy z termosu, mało śpi i przez kilka tygodni nie potrafi znaleźć nici łączącej wszystkie ofiary.
I tym razem najważniejsze okażą się w śledztwie nie tyle poszlaki, co jego intuicja, niejasne przeczucia i lęki. Wallander dużo rozmyśla o mordercy, a morderca... o nim. Ta rozgrywka trzyma w napięciu aż do ostatniej strony.
Henning Mankell, Fałszywy trop, s. 465