Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Osiem dni ma tydzień

Recenzja książki: Grzegorz Torzecki, "Birma. Królowie i generałowie"

Wydawnictwo Albatros / materiały prasowe
Książka nie jest przewodnikiem, ale warto ją mieć w podróży.

To ilustrowany esej o kulturze i historii Birmy. Autor przedstawia nam świat samospełniającej się przepowiedni. Każdy Birmańczyk, jako dziecko, przynajmniej raz w życiu ubiera strój królewski. Czysto symbolicznie. Jednak z drugiej strony tu władza nigdy nie pochodziła z boskiego nadania. Była dla tego, kto potrafił zjednoczyć sympatyków, odepchnąć wrogów oraz przekonać buddyjskich mnichów-wróżbitów o pomyślności losu swojego i kraju. Aż do pojawienia się następnego pretendenta.

Wszyscy mężczyźni raz w życiu przywdziewają też szaty mnicha. Trafiają do klasztoru w młodości by studiować. I często w wieku dojrzałym – by przewartościować swoje życie. Buddyzm nie jest tu doświadczeniem intelektualnym czy - jak dla Europejczyka - spekulacją. To głębokie przeżycie.

Birma z wiadomości prasowych docierających do Polski jawi się jako kraj odległy, zagadkowy, a nawet pełen sprzeczności. Oto cztery przykłady spoza tomu.

Przed nadchodzącymi właśnie wyborami władze wojskowe zastanawiają się, jak lepiej kontrolować internet, a jednocześnie ogłaszają odnalezienie białego słonia. Taki albinos ze świata symboliki buddyjskiej zapewniał pomyślne panowanie władcy. Opozycja nawołuje do bojkotu wyborów, a jednocześnie stara się o możliwość głosowania dla przebywającej w areszcie domowym liderki Aung Sa Suu Kui.

W latach 90. XX wieku noblista Lech Wałęsa solidaryzował się z prześladowaną przez wojskowe władze laureatką pokojowej nagrody z 1991 roku. Aung Sa Suu Kui. W tym samym czasie, z właściwym sobie wyczuciem, archaiczna centrala handlu zagranicznego sprzedawała broń birmańskiej armii.

W 2007 r. po podwyżce cen benzyny przez kraj przeszła fala pokojowych demonstracji zorganizowanych przez... mnichów buddyjskich. Junta utopiła protesty we krwi. Zginęły setki ludzi, a światowe media skupiły się jedynie na scenie postrzelenia japońskiego fotoreportera. Kenji Nagai z AFP zmarł od ran. Był świadkiem, podzielił los innych niewinnych ofiar - demonstrantów.

Esej jest właściwie o wszystkim, na szczęście dobrze się go czyta. Taka próba ogarnięcia całości to jest chyba najlepszy sposób opowiedzenia o kraju azjatyckim. Tym bardziej takim, który ma osiem dni tygodnia. Birmy chyba nie można zrozumieć, można jej doświadczyć i ją przeżywać. A przeżycie może to być wielkie.

Książka nie jest przewodnikiem, ale warto ją mieć w podróży. Tylko racjonaliści powinni zacząć czytać ją dopiero w samolocie, po starcie do Birmy, żeby nie zmienić zdania.

Grzegorz Torzecki, Birma. Królowie i generałowie, Wydawnictwo Albatros, 2009, s. 264

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną