Kochał je za religię i filozofię, dawne ścieżki mądrości, lekceważone przez konsumpcyjnego człowieka Zachodu, choć nieobca mu też była chwilowa fascynacja ideami Mao. Kiedy po raz pierwszy przekroczył granice ChRL i nazwał się Deng Tiannuo, był 1968 r. W 1980 r. zamieszkał wraz z rodziną w Pekinie, nastały bowiem czasy reform i otwarcia Chin na świat, a on należał do grupy nielicznych zachodnich dziennikarzy akredytowanych za rządów Deng Xiaopinga. Cztery lata później aresztowano go i wydalono z kraju za „kontrrewolucyjną działalność”, bo Chińczycy ponoć przestali wierzyć, że włoski pismak pracujący dla Niemców nie został dotąd agentem CIA czy KGB.
Zakazane wrota”, opublikowane w 1985 r. we Włoszech, Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, to bardzo krytyczny rozrachunek z postmaoistowskimi rządami Denga. Mówią wprost o marnotrawieniu dziedzictwa cywilizacji, której zagraniczny korespondent – paradoksalnie – czuł się strażnikiem. Kataloguje w reportażach zniszczenia: tak rujnowano Tybet, tak bezczeszczono świątynię Konfucjusza, tak umierał Pekin, tak odebrano ludziom radość z hodowania zwierząt, a wszystko po to, by Chiny stały się gospodarczym tygrysem. Jest to raport z konsekwentnego burzenia kultury i prawa do wolności oraz samostanowienia. A równocześnie zapis nieudanej próby wejścia w skórę Chińczyka. Mówić, jeść i ubierać się po chińsku, a nawet wysłać swoje dzieci do chińskiej szkoły – to wciąż za mało. By naprawdę poczuć chiński strach, trzeba było się tam urodzić.
Tiziano Terzani, Zakazane wrota, przeł. Krzysztof Żaboklicki, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011, s. 360