Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

I ty możesz zostać Rosjanką

Kawiarnia literacka

Jestem pod ogromnym wrażeniem książki Swietłany Aleksijewicz „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”.

Gdyby ktoś zdobył się na odwagę, by wsadzić kij w historię XX w., a dokładniej: w „his-story” ubiegłego stulecia, musiałby cytować dzieło białoruskiej pisarki od dechy do dechy, a o Marusi i Lidce z „Czterech pancernych” nie padłoby ani jedno słowo. Tam każde zdanie jest skargą, ale też ulgą-wyznaniem kobiecej duszy, która kobieca jest najpierw, a dopiero później radziecko-rosyjska. Heroiczne bohaterki wieczne drugiego planu wychodzą po latach z męskiego cienia, przesuwają się, owszem – trochę nieśmiało, bliżej proscenium Historii. Opowieść Aleksijewicz jawi się jako odzyskany głos Rosjanek, którym język wyrwała wojna, a gardło zalał cement pomników.

Czas na Polki! – chciałoby się wykrzyknąć – i ich wyjście z patriotycznego getta. Ale też czas na Niemki, Rumunki, Łotyszki, Litwinki i wszystkie inne niewysłowione nacje żeńskiego rodzaju. Jedna Aleksijewicz, jedna Müller, Zabużko, Jelinek wiosny nie czynią, choćby ich dzieła ułożyły się w ptasi klucz pasujący do kobiecej rewolty. Każdy facet przynajmniej raz w życiu robi sobie rewolucję, jak nie na świecie, to na własnym podwórku – domowym sposobem wcielając utopie niewydarzonego umysłu.

A wy, drogie panie? Chcecie drogą ewolucji iść ku głównej arenie Historii, dyskursów i symbolicznych przechwyceń? Aż tak długo świat chyba nie będzie istniał. Przecież co roku wieszczy się jego koniec.

Sekret władzy realnej i symbolicznej jest banalny: światu należy wmówić, że jest się bohaterem pierwszego planu. I nieważne, czy świat ten ogranicza się do rodziny, czy też dotyczy spraw makro. Nie liczy się również morale bohatera – etyka i sumienie nie mają tu nic do rzeczy. Skoro funkcjonujemy w społeczeństwie spektaklu, to jest oczywiste, że jeden leci Hamletem albo Konradem, inny trzyma halabardę, jeszcze inny siedzi posłusznie na widowni. Ważna pozycja, nie to, co masz do powiedzenia. A z pozycji władzy możesz bredzić wszystko. Reżyser ustawił spektakl i opuścił kulisy.

Bohatera pierwszego planu cechuje moc hipnotyczna i „ja” odmieniane przez wszystkie przypadki. Skupia na sobie uwagę, a słuchająca go publiczność może tylko nieświadomie cytować Pilcha. Pod wpływem mediów ludzie zdradzają tę idiotyczną skłonność, że „z kulawym kuleją, z jąkałą się jąkają, z rudym rudzieją, z durniem durnieją”. Skądinąd empatia pożądana na niwie literackiej, w życiu społecznym skutkuje czymś kuriozalnym. Bohater natomiast nie doznaje uszczerbku w istocie swego bohaterstwa. Przykład? A choćby niedawna zadyma ze Strauss-Kahnem. Temu finansiście, nadziei zachodniej lewicy, niedoszłemu Dawidowi, który pokonać miał Goliata Sarkozy’ego, udało się przesunąć akcent z problemu płci na problem stricte ekonomiczny, niezwiązany ani z gender, ani z fallicznością międzyludzkich struktur.

I jeszcze trochę, a naprawdę uwierzę w „odpowiedzialność wędrowną”, o której pisze Bauman, to znaczy: odpowiedzialność niczyją. Bo przecież męczące obrady, ważkie tematy, bo ekskluzywny hotel, gdzie nie wiadomo, co jest w pakiecie, a za co trzeba zapłacić, do tego pałętająca się pokojówka, no i skłonność, a gdzie skłonność, tam słabość, drink może zbyt mocny i sami... „wicie-rozumicie”...

Biedny ten Dominique. Po fakcie: skruszona konfesja. „Gdy na gwałt potrzeba bohatera, pojawił się błazen, w dodatku poważny” – podpowiada Gombrowicz. Czyż giełdy nie wstrzymały w napięciu oddechu, czyż nie zatrzęsły się posady globalnego gmachu finansów? Nie szkoda pokojówek, gdy mogą zapłonąć banki! Wszyscy zaczęli się jąkać za Strauss­Kahnem. Tak jak wcześniej zrudzieliśmy z Clintonem, jak durniejemy z Berlusconim i jego watahą prawniczych sofistów. Zadziwia mnie rozgrzeszająca siła spodni.

Durniejemy ze swoimi bohaterami pierwszego planu, a ofiary, te prawdziwe i domniemane, są niewygodnym, chwilowym kłaczkiem, niczym kłaczek w pyszczku kota ze „Shreka”. Kłaczek stanął bohaterowi w gardle. Bo pokojówka to kłaczek, bo sekretarka to kłaczek, jakaś nad wiek wyrosła nimfomanka też. One złośliwie utrudniają bieg dalszy spektaklu – uległy czarowi bohatera pierwszego planu albo siłom wrogiego wywiadu.

Na szczęście chwilowa groza przechodzi w rubaszny chichot. Bo, umówmy się, wielu „prawdziwych facetów” klepie po pupach, tych wyimaginowanych pupach, i tych realnych, wielu ze swoją płcią obnosi się niczym z plemiennym totemem i stroszy piórka, choćby i powiatowego macho. Różnica taka, że bohaterowie pierwszego planu są narażeni bardziej na „wpadkę”. Od osoby publicznej należy wymagać więcej dyscypliny, po to wymyślono polityczną po­prawność.

W tym momencie też zgrzeszyłem, obdarzając zbytnią uwagą bohatera pierwszego planu. A chciałem o Rosjankach, a jeszcze bardziej: o „mentalnych Rosjankach”, które w książce Aleksijewicz stały się dla mnie symbolicznymi postaciami. Na moment wyszły z ciszy, odwróciły uwagę od bohaterów, którym przez lata cierpliwie podawały kwestie: od radzieckich herosów, od tytanów czerwonoarmistów.

Przypomina mi się przejmujący fragment książki „Dlaczego zginął Karl von Spreti” Kapuścińskiego: „Ludzie, którzy piszą historię, zbyt dużo uwagi poświęcają tzw. głośnym momentom, a za mało badają okresy ciszy. Cisza chciałaby, żeby jej spokoju nie zakłócał żaden głos – skargi, protestu, oburzenia”.

Święte słowa znawcy afrykańskiego kontynentu. Odnoszę wrażenie, że w środku zachodniej cywilizacji istnieje czarny ląd ciszy, a te wszystkie pokojówki, sekretarki, naiwne lub przebiegłe kochanki, są emanacją jakiegoś postkolonialnego porządku.

Mariusz Sieniewicz jest autorem powieści „Prababka”, „Czwarte niebo”, „Rebelia” i zbioru opowiadań „Żydówek nie obsługujemy”. Ostatnio ukazała się jego powieść „Miasto szklanych słoni”. Był trzykrotnie nominowany do Paszportu POLITYKI.

Polityka 25.2011 (2812) z dnia 14.06.2011; Kultura; s. 93
Oryginalny tytuł tekstu: "I ty możesz zostać Rosjanką"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną