Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Proust na angielską miarę

Recenzja książki: Nigel Slater, "Tost. Historia chłopięcego głodu"

materiały prasowe
Ta kulinarna autobiografia wywołała na Wyspach falę zachwytów.

Nigel Slater jest autorem kilku tzw. klasycznych książek kucharskich oraz twórcą bardzo popularnego na Wyspach programu TV „Proste dania”. Przez brytyjskie media został okrzyknięty skarbem narodowym. Jego autobiograficzna książka (a także film zrobiony na jej podstawie) wywołał lawinę zachwytów. „Independent on Sunday” posunął się w komplementach tak daleko, że ogłosił światu: „Slater to Proust ery Nesquika!”

Wprawdzie dzieło Slatera nie jest wielotomowe i liczy zaledwie 287 stron małego formatu, ale nie obszerność książki świadczy o jej wielkości. Podjąłem się więc trudu dokładnej lektury, by odnaleźć myśli i zdania, które potwierdzą geniusz autora.

Długo nie mogłem dopatrzeć się wybitnych zalet tej autobiografii. W końcu jednak zrozumiałem, gdzie recenzenci dopatrują się związków z Nigela z Marcelem. Aby zaoszczędzić ewentualnym czytelnikom trudu, przytoczę kilka cytatów uzasadniających wszystkie zachwyty.

Wczesne dzieciństwo kształtuje człowieka: „Ojciec spędzał w szklarni całe godziny. Kiedyś przyłapałem go tam z wackiem w dłoni. Powiedział, że właśnie miał robić siusiu, bo to dobre dla roślin. Tylko że jego penis był jakiś inny, większy niż w kąpieli, a on musiał się porządnie namęczyć, zanim udało mu się schować go z powrotem do spodni.”

Ten problem w książce angielskiego Prousta wraca jeszcze parokrotnie. To zapewne wpływ Biblii i opowieści o Onanie.

Nie tylko rodzice zostają w pamięci chłopca: „Wielka szkoda, że mieszkała z nami ciocia Fanny. Jej problemy z nietrzymaniem moczu sprawiały, że wszechobecny za­pach uryny tłumił nawet smród kurczaka curry (nie mó­wiąc o pieczonym cieście). Niezależnie od tego, ile babeczek z bakaliami przygotowaliśmy, ile sosnowych polan płonę­ło w kominku oraz ile aromatycznych kulek z pomarańczy nabijanych goździkami zrobiła matka, w powietrzu zawsze unosiła się woń cioci Fanny.

Reklama