Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Akwarele w Oświęcimiu

Kawiarnia literacka

Sto pociech z tymi krasnoludkami! Każdy inny, każdy się wyróżnia.

Malutkie ludziki, nasze kopie w wersji mini. Jak figurki z Jajka Niespodzianki. Gapcio, Apsik, Mędrek, a między nimi śliczna Królewna Śnieżka. Idzie sobie po animowanej krainie, w świecie Disneya, ach jakże podobnym do ckliwych ilustracji świadków Jehowy. Gdzie wróbelek odpoczywa w objęciach strasznego lwa, gdzie uśmiechnięci ludzie pozdrawiają się niezależnie od rasy, nacji czy rodzinnych koligacji. Całe kino zatrzymywało w czasie projekcji oddech, kiedy okrutna macocha próbowała otruć biedną dziewczynę. Kino za to swój dech wypuszczało w scenie końcowej, gdzie żyli długo i szczęśliwie. Narzeczone patrzyły potem w oczy swoim chłopcom i myślały, czy taka miłość z kina jest możliwa? I najlepiej, żeby im się siedem krasnoludków urodziło po ślubie, żeby całe ich życie pokolorowane było flamastrami z fabryki snów.

Tylko że po wyjściu z kina wybuchła wojna, chłopakowi urwało ręce i nie miał jak włożyć obrączki na palec swojej oblubienicy. A oblubienica za drutami w pasiaku latała boso po apelu. Jej złote pukle włosów spadały na posadzkę, obcięte byle jak tępymi nożyczkami. Na głowie zamieszkały wszy, wgryzały się w suchą skórę pozbawioną nadziei. Siedziała sobie łysa dziewczyna na pryczy i przypominała piękne obrazy z kina, snuła wizje o bajkowym scenariuszu, którego nikt jeszcze nie napisał. Że dom będzie miała drewniany, przed nim tabliczka „zapraszamy”, dzwonek dla gości, obrus i malutkie sztućce. Dla krasnoludków.

Na razie nad drzwiami jej domku żelazny napis „Arbeit macht frei” i gości w środku co niemiara. Kręcą się, krzątają, a na końcu umierają. W łazience, na apelu, przy robocie albo w piecu. I wcale nikt ich nie chce pokolorować, tu wszystko jest czarno-białe, szare w najlepszym przypadku. Kolor szary to taki kundel, nie wiadomo, co z nim zrobić. Tylko blok dziecięcy jakby z innej planety. Na ścianach namalowane krasnoludki, a maluchy przygotowują przedstawienie o Królewnie.

Są też farby. Akwarele. One również tworzą półkolory czające się między barwami podstawowymi. Wystarczy nabrać na pędzel więcej wody, a cały świat wygląda, jakby płakał. Taki zamglony, nieostry. Trochę nierealny.

Do przedstawiania rzeczywistości obozowej można albo używać takich właśnie wodnistych barw, albo malować grubo węglem. W skali jeden do jednego – bez szans na przejście kolorystyczne, jakiś wyłom, półcień. Dotychczas tak mi się wydawało: beznamiętny węgiel w „Medalionach” Nałkowskiej albo właśnie akwarele w „Pięć lat kacetu” Grzesiuka.

Lidia Ostałowska w swojej niedawno wydanej książce „Farby wodne” używa jednak wszystkich możliwych technik plastycznych. Jak trzeba, to wyrysuje wszystko na papierze milimetrowym i jeszcze poda ekierkę (jest przecież reportażystką). Czasami poprowadzi nas wszystkich wraz z korowodem opisywanej rodziny karłów w technice surrealistycznych collages. Pastelowo nakreśli zupełnie nieznany świat Cyganów. Wreszcie sięgnie po akwarele, tytułowe „farby wodne”, aby pokazać nam złożoność takich słów jak „prawda” i „sprawiedliwość”.

Złożony jest również problem praw autorskich, który został pokazany w książce z zupełnie innej strony niż te ze współczesnych dyskusji. Do tej pory zastanawialiśmy się, czy na przykład jeśli ściągniemy MP3 z Internetu, to okradniemy artystę. A u Ostałowskiej pytania brzmią, powiedziałabym, bardziej ambitnie: czy dzieło należy do artystki, czy też do miejsca, w którym zostało wykonane? A może do ludzi, których portrety zostały uwiecznione w tych dziełach. I pytanie dominujące nad całym zagadnieniem: czy osoba, która ratując swoje życie pracuje dla doktora Mengele, jest artystką? Kim była w obozie, a kim jest teraz, wiele lat po wojnie?

Dina Gottliebova, Żydówka z Czech, trafiła w 1943 r. do obozu w Auschwitz-Birkenau. Z racji swojego artystycznego wykształcenia miała początkowo malować wielkie numery na blokach więziennych. Tak się jednak złożyło, że Mengele szukał portrecistki do uwieczniania swoich obiektów badań – przede wszystkim „mieszańców cygańskich”. Dina trafiła do niego i tak zaczęła się jej praca na rzecz zbrodniarza. Uczyła się w niej nowej dla siebie techniki malowania akwarelami, które miały najlepiej oddać odcień skóry i oczu badanych.

Po wyzwoleniu obozu jej prace trafiły w przypadkowe ręce. W połowie lat 60. muzeum obozu odkupiło obrazy od znalazcy i zaczęło szukać ich autorki. Dina mieszkała wtedy w Stanach i była żoną znanego rysownika pracującego dla Disneya. To on był odpowiedzialny za sukces „Królewny Śnieżki”, którą zachwycał się podobno sam Hitler. Autorka przyjechała do Oświęcimia, zrobiła pamiątkowe zdjęcia, a po ponad 30 latach zażądała nagle zwrotu oryginałów. I tu zaczęły się problemy. Muzeum odmówiło, Dina dostała szału, uruchomiła media. Rozpętał się międzynarodowy skandal, gdzie prawa autorskie stały się sztandarem zarówno wolności, jak i walki ze „złodziejstwem” Polski.

Ale „Farby wodne” Ostałowskiej to również historia wszystkich naiwnych krasnoludków w Auschwitz. Przetransportowanych z bajki, z ilustracji. Bo przecież Gapcio potknął się o druty i został tam na zawsze, Apsik kichnął przy piecu i ludzki popiół zabrudził całe krematorium. Mędrek tak się zagadał z dowódcą SS, że dostał kulkę w głowę i nawet tego nie zauważył. A znowu Śpioszek usnął na apelu i już nigdy się nie obudził. Nieśmiałek za to wstydził się rozebrać przed cyklonem i zginął jeszcze przed kąpielą. I w obliczu tych historii awantura o kilka obrazków nabiera karykaturalnych kształtów.

Sylwia Chutnik – autorka „Kieszonkowego atlasu kobiet” (Paszport POLITYKI 2008, adaptacja w stołecznym Teatrze Powszechnym), „Dzidzi” (adaptacja w Legnicy) i „Warszawy kobiet”. Działaczka społeczna, felietonistka i przewodniczka miejska po Warszawie. Słucha punk rocka i Hanki Ordonówny.

Polityka 07.2012 (2846) z dnia 15.02.2012; Kultura; s. 83
Oryginalny tytuł tekstu: "Akwarele w Oświęcimiu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną