Wewnętrzna różnorodność tej książki jest wartością samą w sobie. Gatunkowo jest ona pamiętnikiem, reportażem, wypracowaniem historycznym i może czymś jeszcze. Bardzo nowoczesna i interesująca w lekturze, bez przerwy zaskakuje czytelnika mieszaniną konwencji, czasów i emocji. Ludwika Włodek opisała swoją rodzinę, kilka pokoleń wstecz, właściwie aż do dzisiaj, co dla niej samej okazało się wielkim wyzwaniem: „Wgłębianie się w rodzinną historię było przyjemne, ale jednocześnie bolesne”. W jakimś sensie zaleca zresztą taki trud każdemu, w końcu dobrze wiedzieć, skąd się pochodzi i przychodzi. Tyle tylko, że ta akurat rodzina jest publiczna – z Jarosławem Iwaszkiewiczem w centralnym punkcie, choć i innych postaci historycznych i rozpoznawalnych w literaturze i kulturze nigdy jej nie brakowało. Ludwika Włodek jest prawnuczką Iwaszkiewicza („Ja o nim mówiłam »Pra«”, uzasadnia tytuł autorka) i już z prostego układania drzewa genealogicznego, a właściwie kilku drzew, wyłania się duża suma rodzin, postaci, odgałęzień, w których niełatwo jest się czasami połapać. Iwaszkiewiczowie, Szymanowscy, Lilpopowie, Włodkowie – na szczęście wydawca zamieścił na końcu książki odpowiednie tablice genealogiczne. Książka jest w związku z tym wycieczką w różnych kierunkach. Czasami ma duży ciężar, ale też ludzie przywołani na jej kartach gwarantują żywy spektakl. Zwłaszcza że autorka jest szczera i nie brak jej odwagi, by pisać o sprawach uznawanych za intymne, dyskretne, wstydliwe. Jednak nie odnosimy wrażenia, że celowo epatuje czytelnika brawurą i sensacyjnością.
Ludwika Włodek, Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012, s. 382