Opowiada o duńskim malarzu Einarze Wegenerze, który jako pierwszy na świecie przeszedł w 1930 r. operację zmiany płci. Prawdopodobnie był osobą hermafrodytyczną, a nie transseksualną. Jego żona Greta, także malarka, deklaruje, że zaakceptuje wszystko. I wciela tę zasadę w życie. To ona dyskretnie namawia męża, by pozował jej do portretów w damskich strojach. Jest akuszerką przemiany Einara w Lili; jej opiekunką, najlepszą przyjaciółką, wreszcie niemal matką. I w pewnym momencie, jak każda matka, musi pogodzić się z tym, że dziecko dojrzewa, zakochuje się i odchodzi z domu. To Greta znajduje młodego, niemieckiego chirurga, który podejmuje się korekty płci, choć już ma pełną świadomość, że oznacza to ostateczne pożegnanie z mężem.
Wcześniej defekt Einara próbowano leczyć promieniami Roentgena, diagnozowano schizofrenię, proponowano lobotomię. Ale „Dziewczyna z portretu” to nie jest prosta, politycznie poprawna opowiastka o dyskryminacji. Środowisko artystycznej bohemy, w której żyją Greta i Einar, przyjmuje pojawienie się Lili nie tylko z akceptacją, ale z pewną fascynacją. A już formalności urzędowe po operacyjnej korekcie płci wydają się prostsze niż we współczesnej Polsce. Przy czym tego rodzaju szczegóły, to w powieści Dawida Ebershoffa nawet nie drugi, ale czwarty plan. Interesują go przede wszystkim psychologiczne subtelności towarzyszące przemianie Einara w Lili i relacje, jakie rodzą się wraz z nią w jej najbliższym otoczeniu.
David Ebershoff, Dziewczyna z portretu, przeł. Tomasz Bieroń, Znak, Kraków 2012, s. 382