Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Książki

Był sobie królewicz

Recenzja książki: Jonas T. Bengtsson, "Baśń"

materiały prasowe
„Baśń” to historia, która niby przeraża, ale fascynuje.

W latach 80. poprzedniego stulecia Peter jest dzieckiem, w pełni zależnym i zdanym na ojca. Ciągany za rękę, nie ma innego wyboru, niż zaufać. I ufa, uczy się (od ojca, do szkoły nie chodzi), nie zadaje kłopotliwych pytań. Wie, że kupuje się tyle jedzenia, ile „da się włożyć między dwie kromki chleba”. Że za pewne rzeczy ojciec nie płaci, a jednocześnie nikogo nie okrada. Że baśń o królu i królewiczu, którą co wieczór mu opowiada, zawsze kończy się szczęśliwie. I wreszcie – że „trzeba widzieć świat takim, jaki jest”, brać odpowiedzialność, nie ulegać niczyim podszeptom. Kilkanaście lat później Peter jest już zdany na siebie, ale cień ojca go nie opuszcza.

„Baśń” to zatem m.in. powieść o inicjacji, niezbywalnych, rodzinnych (niemal wyłącznie męskich) zależnościach. Jonas T. Bengtsson wylicza to, co mimowolnie nas kształtuje: brak stabilizacji, doznane i nierozumiane krzywdy, natrętną przeszłość. I skutki: bunt, opór, nieprzystosowanie. Syn, który bywał dojrzalszy od ojca, z czasem cynicznieje, separuje wspomnienia, zmienia nazwisko (gest symboliczny, desperacki, mało skuteczny). Peter jako chłopiec chce przystawać do ogółu, ale gdy pojawia się szansa na przeciętność, przekornie ją odrzuca, nie potrafi z niej skorzystać. Malarstwo, naznaczone zresztą brakiem wiary we własne możliwości, to jedyna stała w jego życiu. Po ojcu dziedziczy poczucie nierzeczywistości i znaki zapytania. Co zatem ważniejsze, co determinuje bardziej: dzieciństwo i doświadczenia, na które nie ma się wpływu, czy dorosłość, oznaczająca wprawdzie wzrost kontroli, ale też (w jakimś stopniu) uzależnienie od przeszłości? Bengtsson pyta raczej o to, czy te dwa życiowe etapy w ogóle da się rozdzielić.

Autor „Submarino” raz jeszcze podjął wątek więzów krwi. Ale „Baśń” nie jest tradycyjną powieścią o piętnie przeszłości ani o życiowym przetrąceniu wywołanym traumą, patologią, trudnym dzieciństwem. Fabuła, choć linearna i przyczynowo-skutkowa, wymyka się wobec nadmiaru niewiadomych (choroba, morderstwo, znikające postaci). Z początku wiemy zatem tyle, ile jest w stanie pojąć umysł dziecka. Z wybiórczych wspomnień rozumiemy więcej niż ono – ta dziecięca, powściągliwa perspektywa jest w przewidywalny sposób naiwna, ale przede wszystkim przejmująca. A momentami budzi przestrach. Miejsca ustępuje jej z czasem niewzruszony ton chłopca, potem mężczyzny. Konsekwentny czas teraźniejszy i beznamiętność narracji są u Bengtssona wręcz hipnotyczne. Historia niby przeraża, ale fascynuje – trochę jak w tej baśni, która wraca do bohatera i którą w pewnym sensie ucieleśnia.

Jonas T. Bengtsson, Baśń, przeł. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s. 320

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną