Nie jest łatwo o zajmującą powieść ze świata giełdy i finansów. Gdy za ten hermetyczny świat bierze się nawet dobry pisarz, to choćby wspierała go armia researcherów i konsultantów, zawsze wyjdzie coś nie do końca autentycznego. A przynajmniej budzącego uśmiech rozbawienia u tych, którzy świat wielkiej finansjery i wielkich pieniędzy znają naprawdę. Jeszcze gorzej jednak, gdy iskrę bożą poczuje insider, na przykład makler czy doradca finansowy, który postanawia zostać pisarzem. Nie dość, że z reguły napisane to koślawo, to jeszcze często napakowane fachowymi terminami, nie do przejścia dla normalnego czytelnika.
Tomasz Prusek, debiutujący powieścią „K.I.S.S.” jako autor sensacji z giełdowego światka, ominął obie te rafy. Bo jako dziennikarz „Gazety Wyborczej” od 20 lat zajmujący się polską giełdą pisać umie, a jednocześnie zna to środowisko od podszewki. I zamiast zafundować czytelnikom skomplikowany traktat o finansowych mechanizmach, nakreślił osadzony w tym świecie thriller, który czyta się jednym tchem. Jest tu wszystko – barwni bohaterowie, wielkie pieniądze – i jeszcze większe namiętności. A przy okazji duża porcja wiedzy o tym, jak swoje wojny toczą rekiny finansjery i co tak naprawdę dzieje się z wielkimi pieniędzmi, które miliony Polaków powierzają funduszom inwestycyjnym. Nie wspominając o tym, że książka, której osią jest wielka dziennikarska manipulacja, nabrała właśnie niespodziewanej aktualności w świetle tajemniczych taśm, które zatrzęsły polską polityką. Owszem, to czytadło, które przyswoić można w jeden wieczór. Ale ja takich czytadeł poproszę więcej.
Tomasz Prusek, K.I.S.S., Agora, Warszawa 2014, s. 318