Przeciw doktrynie
Recenzja książki: Susan Sontag, „Pod znakiem Saturna”
W XX w. niewiele było takich postaci jak Susan Sontag. Nie tylko przybliżyła rodakom poststrukturalizm, wyczuliła ich na estetykę kampu i napisała jeden z najważniejszych esejów ubiegłego stulecia „Przeciw interpretacji”, lecz także słynęła z bezkompromisowości i odwagi. W tomie „Pod znakiem Saturna” dostajemy nieco inną Sontag od tej, którą mieliśmy okazję poznać w dziennikach, wywiadzie z Jonathanem Cottem czy wcześniej publikowanych esejach.
Głównym tematem zbioru jest „życiopisanie” – różne postawy i oblicza twórców, a także rozmaite strategie tworzenia, ze stojącymi na przeciwległych biegunach melancholijnym Walterem Benjaminem (tytułowym Saturnem) i nastawionym na przyjemność Rolandem Barthes’em (Apollinem), zaślepioną estetką Leni Riefenstahl czy ekstremistycznym modernistą Antoninem Artaudem. Oczywiście esejów Sontag nie można sprowadzić do prostych opozycji. W każdym z nich widać jej rozległość spojrzenia, która objawia się choćby w diagnozie powojennej nobilitacji dzieł Riefenstahl na Zachodzie. Teksty Sontag po niemal 40 latach nieco się zestarzały. Jednak „Pod znakiem Saturna” zapewnia rzadko spotykaną intelektualną przyjemność. Sontag zmusza do myślenia i inspiruje. Więcej od eseisty wymagać nie sposób.
Susan Sontag, Pod znakiem Saturna, przeł. Dariusz Żukowski, Karakter, Kraków 2014, s. 224