To są takie reportaże, że proszę siadać! Tu się skrzy od towarzyskiej zgrywy i pulsuje rechotem niższych sfer. Ale też snuje się ze smutkiem jak pijany facet w fufajce. Bo to jest książka o życiu poza strzeżonym apartamentowcem. Ludzie u Markiewicza marzą, by wzbić się w powietrze na własnoręcznie skleconych maszynach. Niektórym prawie się to udaje, ale większość poprzestaje na zasiłku społecznym, gorzałce, poczuciu niesprawiedliwości i siekierze, jako narzędziu poszukiwania sprawiedliwości. W książce Markiewicza ambitne plany polityczne powiatowych działaczy chwieją się z powodu zaspania palacza kotłownianego; ludzi zdolnych zmusza się do ganiania w mundurach; panie pragną panów męskich, a jednocześnie kobiecych; inne panie zawodowo rozdają grzyby przy leśnych drogach. Jest i brokat ciechocińskiego dancingu i blichtr urzędowego gabinetu. Ponadto autor w książce wcieleniowo spróbuje schudnąć, by przypodobać się czytelnikom, jednak tymczasem poprzestanie na byciu Wielkim Autorem. To wszystko prawdziwe historie – reporterskie, przeżyte, wychodzone. Markiewicz do książki wybrał swoje teksty drukowane w POLITYCE w ciągu kilkudziesięciu lat. Wyszedł obraz zmieniającej się Polski, widziany oczami wrażliwca ze znakomitym poczuciem humoru. Więc taki autor, że proszę wstać z szacunkiem, jeśli go spotkacie.
Fragmenty reportaży w mistrzowskiej interpretacji Mariana Opani na www.polityka.pl
Wojciech Markiewicz, 100 najbiedniejszych Polaków, Oficyna Wydawnicza Przybylik&, Warszawa 2014, s. 272