Vargas Llosa zaangażowany
Recenzja książki: Mario Vargas Llosa, „Cywilizacja spektaklu”
„Gdzie się podziali intelektualiści?” – pytał przed dekadą Frank Furedi w tytule swej głośnej książki. Mario Vargas Llosa należy do wymierającego gatunku tych, którzy spełniają wymagania stawiane myślicielom przez brytyjskiego socjologa. Peruwiańczyk uosabia bowiem powszechny do maja 1968 r. model intelektualisty zaangażowanego, czyli kogoś, kto stawia czoła problemom społecznym zamiast zamykać się w wieży z kości słoniowej. Zbiór esejów noblisty nie będzie zapewne odkryciem dla tych, którzy są na bieżąco z problemami współczesnej humanistyki, ale też nie o to chodzi. Vargas Llosa wypowiada się o kulturze naszych czasów krytycznie i przenikliwie. Nie podoba mu się postmodernistyczny relatywizm, marginalizacja sztuki wysokiej i sprowadzanie życia ludzkiego do beztroskiej zabawy. Niewątpliwie znajdziemy tutaj zagadnienia istotne, jak choćby w bardzo aktualnym, poświęconym wypaczeniom wolności tekście „Zakazuje się zakazywać”, który trafnie opisuje francuski problem z islamem. Sporo jednak też oczywistości – nietrudno zrozumieć, że Vargasowi Llosie brakuje krytyków literackich pokroju Edmunda Wilsona, reżyserów na miarę Ingmara Bergmana, że irytuje go celebrytyzacja rzeczywistości i pornografia wypierająca erotyzm, trudniej jednak przystać na tak radykalne odrzucenie kultury popularnej.
Mario Vargas Llosa, Cywilizacja spektaklu, przeł. Maria Szafrańska-Brandt, Znak, Kraków 2015, s. 208