Izabella Cywińska, jedna z najważniejszych postaci w polskim współczesnym teatrze, napisała autobiografię. Tytuł brzmi jak metafora, lecz Kamień pisany dużą literą to po prostu nazwa miejscowości, w którym autorka spędziła dzieciństwo. Była panienką z dworku, z całym otoczeniem przynależnym rodzinie ziemiańskiej, a więc ze służbą, lokajem, kucharką itp. Czyta się pierwsze strony niczym przedwojenną gawędę z wyższych sfer, zwłaszcza że Cywińska opisuje także ciekawsze egzemplarze ze swej bliższej i dalszej rodziny, wśród których spotyka się znane nazwiska, jak wuj hrabia Wojciech Dzieduszycki (po latach okazało się, że z plamą w życiorysie). Poszczególne rozdziały „Dziewczyny z Kamienia” przypominają kolejne ważne wydarzenia, włącznie z datami, niemniej porządek chronologiczny jest raz po raz zakłócany przez dygresje odnoszące się do wydarzeń rozgrywających się w różnym czasie. Jak sama autorka określa logikę zastosowanej narracji, dwie linie zbiegają się w „punkcie czystym”: jedna prowadzi z dzieciństwa przez dorosłość do TERAZ, druga biegnie „od DZIŚ do WTEDY”. Książkowy życiorys Cywińskiej brzmi jak powieść, a może nawet scenariusz wieloodcinkowego serialu. Jest w nim znaczący rozdział historii Polski, są barwne sylwetki artystów, spośród których większość już nie żyje, oraz barwny i niezakłamany opis peerelowskich obyczajów. Przede wszystkim jest teatr, największa miłość Cywińskiej, w którym odnosiła wielkie sukcesy, ale też przeżywała porażki (ironicznie brzmi tytuł jednego z rozdziałów „Ateneum, mon amour”). Autorka dopuszcza czytelnika bardzo blisko siebie, nie ma przed nim nic do ukrycia. Po przeczytaniu „Dziewczyny z Kamienia” lepiej zrozumiemy „Wiśniowy sad” Czechowa, który Cywińska wystawiła w swym dawnym Teatrze Nowym w Poznaniu. To ona była Raniewską wracającą do miejsc ukochanych. Sadu w Kamieniu już nie ma.
Izabella Cywińska, Dziewczyna z Kamienia, Wyd. Agora SA, Warszawa, s. 436