Przy ciasteczkach o zbrodniach
Recenzja książki: Marek Krajewski, Jerzy Kawecki, „Umarli mają głos. Prawdziwe historie”
Formuła kryminału retro, stosowana przez Marka Krajewskiego, trochę się już wyczerpała, nic więc dziwnego, że pisarz spróbował poszukać dla swojego pisania nowej formy. Pomysł miał naprawdę ciekawy. Zwrócił się ku współczesnym zbrodniom – ku „prawdziwym historiom”, zaprosił do współpracy znanego patologa Jerzego Kaweckiego i spisał historie skomplikowanych spraw kryminalnych, do których wyjaśnienia przyczynił się medyk. Krajewski nazwał teksty zamieszczone w „Umarli mają głos” opowiadaniami reportażowymi. Książka zawiera opisy 12 dochodzeń prowadzonych w ciągu ponad 30 lat. Dotyczą bardzo różnych spraw: od makabrycznych, jak przypadek nekrofila bezczeszczącego zwłoki kobiet, do bardziej „zwykłych” – o ile w ogóle można tak określać zbrodnie – jak historia kierowcy, który zabił dwóch chłopców.
Książka duetu Krajewski/Kawecki pokazuje, jak rzeczywistość prowadzenia śledztwa daleka jest od wizji scenarzystów seriali formatu „CSI: Kryminalne zagadki…”. Krajewski miał świetny pomysł, co nie znaczy, że nowa książka jest wybitna. Wręcz przeciwnie. Szczególnie dwa rozwiązania budzą wątpliwości. Krajewski posługuje się tym samym, nieco staroświeckim stylem co w swoich kryminałach retro. Stylem, który nijak nie przystaje do opowieści o współczesnych przypadkach kryminalnych. Poza tym w tekstach znajdują się scenki, w których Krajewski z Kaweckim rozprawiają o makabrycznych szczegółach śledztw, pojadając słodkości i słuchając muzyki poważnej. Wszystko to sprawia, że „prawdziwe historie” bardziej niż ku reportażowi ciążą ku niezobowiązującej gawędziarskiej makabresce.
Marek Krajewski, Jerzy Kawecki, Umarli mają głos. Prawdziwe historie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2015, s. 299