Nawoływanie do snu
Recenzja książki: Jonathan Crary, „24/7. Późny kapitalizm i koniec snu”
Swój zajmujący esej o przemianie ludzkich zwyczajów Jonathan Crary zaczyna od obrazka z życia zwierząt. Dokładniej – pasówki białobrewej, ptaka z rodziny trznadlowatych, który potrafi wytrzymać bez snu nawet siedem dni. Badania nad nim prowadzi Departament Obrony USA. Oczywiście po to, by żołnierzy dłużej utrzymywać w stanie gotowości, który jest niczym u maszyn tryb stand-by, niesłusznie – zdaniem autora – nazywany uśpieniem. „Logika trybu uśpienia znosi logikę stanów włączenia lub wyłączenia – nic już nie jest całkowicie »wyłączone«, gdyż nie istnieje stan absolutnego spoczynku” – pisze Crary. Jego zdaniem wynalazki militarne (z amfetaminą na czele) i siły wolnego rynku robią z nas powoli cyborgi, pozbawiając podstawowego prawa do pełnego nocnego wypoczynku. Nie dość, że porzucamy dawną długość snu (w Ameryce w poprzednim pokoleniu średnio 8 godz., dziś – 6,5 godz.) i związane z nim obyczaje, to jeszcze przestajemy uznawać go za wartość. Wartością jest wydajność, która każe nam porzucać wypoczynek dla pracy, a z przyzwyczajenia – także dla zakupów czy rozrywek. Bo wszystko jest dostępne – jak w tytule – 24 godz. i siedem dni w tygodniu. Jako historyk sztuki Crary zauważa ślad tego podejścia m.in. w masowym kinie („Matrix”, „Incepcja”). Przypomina też film „Ze Wschodu”, który Chantal Akerman kręciła w Polsce początku lat 90., chcąc pokazać społeczeństwo, gdy jeszcze wzorce kapitalistyczne nie wyparły całkiem codziennego świata wspólnego czasu. Jednym ze znaków tego ostatniego jest kolejka – wspólne tracenie czasu tworzące wspólnotę. Tu Crary zaczyna wręcz manifest polityczny, nawołując do snu jako buntu. Aż trudno potem beztrosko zmrużyć oko.
Jonathan Crary, 24/7. Późny kapitalizm i koniec snu, przeł. Dariusz Żukowski, Karakter, Kraków 2015, s. 207