Primabalerina z Ochoty
Recenzja książki: Jan Stanisław Witkiewicz, „Maria Krzyszkowska. Taniec był moim życiem”
Balet jest sztuką ulotną, trudną do udokumentowania. Tym bardziej cieszy, że ostatnio na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej pozycji poświęconych tej zaniedbanej przez lata formie tańca. Zaczynamy nadrabiać zaległości.
Na szczególną uwagę zasługuje album Jana Stanisława Witkiewicza „Maria Krzyszkowska. Taniec był moim życiem”. Album dokumentuje największe osiągnięcia Marii Krzyszkowskiej, ale także ważny dla historii polskiego baletu okres. O jego wartości decydują jednak nie tylko czarno-białe zdjęcia primabaleriny i osób towarzyszących jej karierze w latach 1939-98. Autor wzbogacił publikację wypowiedziami artystów zaczerpniętymi ze swoich wcześniejszych książek, dokonał też interesującego wyboru recenzji prasowych, m.in. Jerzego Waldorffa, Tacjanny Wysockiej, Ireny Turskiej. Dla wielbicieli baletu i tych, którzy mieli okazję podziwiać artystkę na scenie, to prawdziwy rarytas.
Maria Krzyszkowska postanowiła zostać tancerką w czasach, kiedy panienkom z dobrego domu nie wypadało jeszcze występować na scenie. Wychowana w zamożnej rodzinie na warszawskiej Ochocie, zauważona została pod koniec lat 30. XX w. przez Halinę Szmolcównę, sławną w tych czasach primabalerinę. Za jej namową rozpoczęła naukę tańca klasycznego. W czasie wojny uczęszczała na tajne lekcje, a po klęsce powstania warszawskiego trafiła do obozu w Ravensbrück. Po wojnie jej mistrzem, partnerem scenicznym, a także przez wiele lat życiowym był Leon Wójcikowski, tancerz Baletów Rosyjskich Sergiusza Diagilewa.
Była niekwestionowaną gwiazdą polskiego baletu. Interpretowała najtrudniejsze role klasyczne, tańczyła też repertuar współczesny.W modzie stało się chodzenie na Krzyszkowską, a Jerzy Waldorff nadał jej tytuł primaballerina assoluta. Królowała w prasie, często pojawiała się na okładkach, udzielała wywiadów i choć może to się wydawać dziwne w naszych dzisiejszych celebryckich czasach, w centrum zainteresowania była wyłącznie sztuka, którą uprawiała. Po zakończeniu kariery scenicznej całkowicie poświęciła się kolejnym pokoleniom tancerzy i choreografów, bo jak napisał w 1977 roku w „Polityce” Jerzy Waldorff: „takie są prawidła ślicznej, ale motylej w swym krótkim trwaniu sztuki baletowej, w której wiek średni artystów zaczyna się od trzydziestki”.
Jan Stanisław Witkiewicz, Maria Krzyszkowska. Taniec był moim życiem, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2015, s. 200