Pozwólcie mi milczeć
Recenzja książki: Tadeusz Różewicz, „Ostatnia wolność”, „Znikanie”
Ułożył ten zbiór Jan Stolarczyk. Ale ta niewielka książeczka sprawia, że możemy zobaczyć Tadeusza Różewicza innego niż ten z przygotowanych przed śmiercią ostatnich książek. Dużo w nich było zjadliwości, goryczy, Różewicz często zakładał maskę szydercy i prześmiewcy. Tutaj mamy wrażenie, że widzimy go bez maski, wręcz intymnie – takie są wiersze dla żony. Ale jest też coś dla nas – czytelników, redaktorów, wszystkich, którzy prosili go w tych ostatnich latach o nowe wiersze: „zwracam się do was/siostry i bracia z gazet/telewizji radia szkół uczelni/nie odbierajcie mi wolności/milczenia/to już ostatnia wolność/która mi pozostała po 77 latach pisania” („Ostatnia wolność”). Ten wspaniały wiersz, podobnie jak choćby „jubileusz” – o zapodziewaniu się czasu i wierszy, wejdzie z pewnością do różewiczowskiego kanonu. Niezwykłe jest też zamknięcie tomu. Wiersz „*** [ciężko jest wracać]” lapidarnością przypomina księdza Twardowskiego. Ale ten obraz niemożliwej miłości do najbliższych zakończony jest już bardzo różewiczowską puentą: „powiedział ten co odszedł”.
„Ostatnią wolność” dopełnia wydany w pakiecie zbiór mniej znanych wierszy poety, dokonany przez Jacka Gutorowa. I to jest wybór tak dobry, że pozwala nam odkryć poetę na nowo. Gutorowa zafascynował Różewicz piszący o zamilknięciu, wyjściu z poezji, niemocy i zniknięciu. Oprócz zaskakujących utworów (np. „w hotelu”) jest tu też choćby ten jeden z najwspanialszych, wiersz jak oddech: „a więc to tylko tyle/tylko tyle/więc to jest całe życie/tak całe życie” („*** Pamięci Konstantego Puzyny”).
Tadeusz Różewicz, Ostatnia wolność, Biuro Literackie, Wrocław 2015, s. 32
Tadeusz Różewicz, Znikanie, wybór i wstęp Jacek Gutorow, Biuro Literackie, Wrocław 2015, s. 82