W Ameryce głośno było o niej za sprawą procesów z dziećmi Johnsona o spadek: „Miała posprzątać dom, a nie nasze konta” – podsumowały dzieci historię Kopciuszka z Polski. Ewa Winnicka opowiada tę historię różnymi głosami, ale bardzo wyrazisty jest ton narracji, znany z jej poprzednich książek – „Londyńczyków” i „Angoli”. Dosadny i lekko ironiczny, punktujący bohaterkę, bo jest to opowieść, w której nie ma bohaterów sympatycznych. Barbara wyjeżdżała z Polski z założeniem: „Jeśli wrócę, to tylko rolls-royce’em”. Jej mąż, który w momencie ślubu miał 76 lat (Barbara – 34), nie utrzymywał dobrych relacji z dziećmi, córka oskarżała go o molestowanie. Polska pokojówka w bikini zawróciła mu w głowie. A sama dzięki temu małżeństwu spełniła swoje marzenia – stworzyła kolekcję sztuki i otaczała się artystami i arystokracją (jako córka Pelagii i Wojciecha ze Staniewicz nie mogłaby trafić do lepszego towarzystwa). Uderzające w tej historii jest jej niezakorzenienie i samotność – owszem, podbiła Amerykę, ale nie weszła do nowojorskiej socjety. Otaczała się polską służbą, urządzała rezydencję w polskim stylu, ale Polakom nie ufała, łatwo zrażała się do ludzi. A cała gigantyczna fortuna Piaseckiej Johnson gdzieś uleciała. Symbolicznym obrazem jest stan wrocławskiego nagrobka bohaterki, z którego odpadają litery.
Ewa Winnicka, Milionerka, Znak, Kraków 2017, s. 384