Tytuł brzmi „Życiorysta dwa”, ponieważ część pierwsza wyszła kilka lat temu. Janusz Rudnicki, naczelny kuglarz i prowokator polskiej prozy, uchylał w niej drzwi do domu wariatów, jakim jest literatura, i żerował na biografiach i autobiografiach rozmaitych autorów, lepiąc z czytelniczych olśnień i obrzydzeń własne teksty. Nic nowego – ten osobliwy, recyklingowy podgatunek literacki, zwany „Rudnicki czyta, a potem po swojemu opisuje to, co przeczytał”, autor „Śmierci czeskiego psa” uprawia już od ćwierć wieku.
Tutaj wybrał sobie bohaterów nietuzinkowych – znajdują się wśród nich rodzinny despota Tomasz Mann i jego Mannażeria, dążąca do autodestrukcji Annemarie Schwarzenbach, tajemnicza Stefania Wilczyńska (w chłodnym duecie z Korczakiem – „dwie samotności w jednym stały domu”) czy szalona Zofia Stryjeńska. I – jako wisienka na tym torcie – Hans Frank. Kiedy zaś trafia się ktoś w miarę stateczny, Rudnicki zawsze wyłowi z życiorysu jakąś perełkę i, po uprzednim oszlifowaniu, zaprezentuje ją czytelnikowi jako scenkę rodzajową – tak jest choćby z Miłoszem i jego przepychankami z sekretarką Agnieszką Kosińską. Swoją metodę twórczą Rudnicki opisze przy okazji podszywania się pod Marię Skłodowską-Curie: „Zebrałem fakty, naprawdę same fakty. I przebrałem je za pamiętnik. Z małymi wyjątkami, tu i tam tylko lekka ondulacja. Tak jak zupę gotuje się na kościach, tak ja zgotowałem ten dziennik na faktach”. A na deser Rudnicki serwuje garść recenzji (w tym dwie poświęcone książkom na temat stosunków seksualnych w III Rzeszy) i trochę minipróz z obłędnymi perypetiami Herr Rudnikiego. Smacznego!
Janusz Rudnicki, Życiorysta dwa, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2017, s. 304