Szkoła uczuć
Recenzja książki: Kornel Filipowicz, „Romans prowincjonalny i inne historie”
Powrót Kornela Filipowicza zaczął się od tomu listów pisanych do siebie przez niego i Wisławę Szymborską, „Najlepiej w życiu ma Twój kot”. Teraz Znak wydał kolejną po „Mojej kochanej, dumnej prowincji” antologię utworów pisarza, przygotowaną przez Wojciecha Bonowicza. I jest to antologia o miłości, a właściwie o uczuciach między kobietą a mężczyzną. Z przenikliwością badacza Filipowicz oświetla rozmaite stany ludzkich uczuć. Zbiór rozpoczynają dwie mikropowieści: „Jeniec i dziewczyna” oraz arcydzieło „Romans prowincjonalny”, z jednej strony o „dumnej” prowincji, a z drugiej – o tandecie, w jaką uczucie można zmienić, także w literaturze. Filipowicza bowiem interesuje też to, jak literatura o uczuciach opowiada. W „Romansie” do małego miasteczka przyjeżdża poeta ze stolicy i uwodzi Elżbietę, która bardzo świadomie potrafi rozpoznać wszystkie pułapki banału. Są w tym zbiorze opowiadania o ginących uczuciach, ale i o wspomnieniach, które się materializują. Jest też wyjątkowe opowiadanie „Fizjologia” poświęcone pamięci żony, Marii Jaremy. To opowiadanie nie jest – jak u Filipowicza często bywa – chłodną obserwacją, to niezwykła erupcja uczuć, próba ożywienia zmarłej i zatrzymania w jednym obrazie całego życia. „Maria istnieje, jest cielesna. (…) Nic więcej powiedzieć nie umiem, moje wzruszenie jest niewyrażalne, gdyż przekracza barierę wyobrażeń, pojęć i słów, którymi rozporządzam”.
Kornel Filipowicz, Romans prowincjonalny i inne historie, Znak, Kraków 2018, s. 352