Receptura zakładająca przegryzanie się hiperdokładnego odtwarzania przeszłości z nieoczywistą wizyjnością doskonale sprawdziła się jako przepis na bestsellery Szczepana Twardocha. Postanowił z niej także skorzystać w swojej czwartej już książce Kuba Wojtaszczyk. O ile jednak twórca „Króla” stąpa po dość bezpiecznym gruncie i mało kto jest w stanie zweryfikować własną pamięcią realia sprzed 80 lat, o tyle 32-letni autor „Słońca narodu” wpakował się na grząski teren, bo ludzi, którzy pamiętają przełom 1978–79 r. żyje jeszcze całkiem sporo. Musiał mieć Wojtaszczyk tego świadomość, gdyż w stopce widnieje nazwisko znanego varsavianisty jako konsultanta – topografia jest więc bez zarzutu, co z tego, jeśli raz po raz rażą anachronizmy.
Kuba Wojtaszczyk, Słońce narodu, Świat Książki, Warszawa 2018