Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Fragment książki "Początki kultury"

„Teoria, w oparciu o którą można dalej pracować”: mechanizm mimetyczny

Działanie mechanizmu mimetycznego

Chcielibyśmy, aby dla większej jasności przedstawił Pan w tym rozdziale główne pojęcia Pańskiej teorii. Na początek prosimy o zdefiniowanie i rozróżnienie pojęć pragnienia mimetycznego i mechanizmu mimetycznego, które rozwija Pan w swoich książkach.

Wyrażenie „mechanizm mimetyczny” obejmuje bardzo szerokie spektrum zjawisk: oznacza cały proces, który rozpoczyna się pragnieniem mimetycznym, trwa w rywalizacji mimetycznej, dochodzi do wrzenia w kryzysie mimetycznym lub ofiarniczym i kończy się rozwiązaniem, jakim jest kozioł ofiarny. Aby wyjaśnić cały ten przebieg, trzeba zacząć od samego początku, to znaczy od pragnienia mimetycznego.

Przede wszystkim musimy rozróżnić pragnienie i ochotę. Ochota na jedzenie czy na seks nie jest jeszcze pragnieniem. Jest to popęd biologiczny, który pragnieniem staje się dzięki naśladowaniu jakiegoś wzorca; otóż obecność tego wzorca jest zasadniczym elementem mojej teorii. Skoro pragnienie ma charakter mimetyczny, a zatem naśladowczy, to podmiot pragnie przedmiotu, który posiada lub którego pragnie jego wzorzec. Podmiot jest zanurzony w tym samym świecie co jego wzorzec albo też w innym świecie. W tym ostatnim wypadku nie może, oczywiście, posiadać tego samego przedmiotu, który posiada lub którego pragnie wzorzec, i może nawiązać z nim jedynie – jak to nazywam – relację pośrednictwa zewnętrznego. Jeśli, dajmy na to, mój ulubiony aktor – który stał się moim wzorcem – i ja żyjemy w różnych środowiskach i bezpośredni konflikt między nim a mną jest niemożliwy, to wówczas to, co nazywam pośrednictwem zewnętrznym nie wywołuje konfliktu. Jeśli natomiast żyję w tym samym środowisku co mój wzorzec, jeśli jest on naprawdę moim bliźnim, moim neighbour (sąsiadem), to wtedy przedmioty, które on posiada lub których pragnie, są w moim zasięgu. Na skutek tego pojawia się rywalizacja. Ten rodzaj relacji mimetycznej nazywam pośrednictwem wewnętrznym – i relacja ta nieustannie się wzmaga. Z powodu fizycznej i psychicznej bliskości podmiotu i wzorca pośrednictwo wewnętrzne zawsze rodzi układ bardziej symetryczny: podmiot ma tym większą skłonność do naśladowania swojego wzorca, im bardziej on sam go naśladuje. W końcu podmiot staje się wzorcem dla swojego wzorca, a naśladowca staje się naśladowcą swojego naśladowcy. Dokonuje się ciągły rozwój w kierunku coraz większej wzajemności, a zatem ku coraz ostrzejszemu konfliktowi. Zjawisko to nazywam relacją sobowtórów. W ogniu rywalizacji znika sam przedmiot: wkrótce jedyną obsesją obu rywali staje się zwyciężenie przeciwnika – nie jest nią już objęcie w posiadanie przedmiotu pragnienia; przedmiot ten staje się wówczas zbyteczny, jest zwykłym pretekstem do zaogniania konfliktu. Rywale są coraz bardziej podobni: są sobowtórami. Kryzys mimetyczny jest zawsze kryzysem zacierania się różnic. Różnice znikają, gdy role podmiotu i wzorca sprowadzają się do wzajemnej rywalizacji. Staje się to możliwe dzięki zniknięciu przedmiotu pragnienia. Kryzys związany z zatarciem się różnic nie tylko się zaognia, ale też rozprzestrzenia, zarażając otoczenie.

Ta hipoteza przeczy współczesnemu pojęciu pragnienia, rozumianego jako autentyczny wyraz ludzkiego „ja”. Pragnienie zatem nie jest czymś, co „należy” do jednostki? Miałby to być raczej splot chęci i zainteresowań, które siłą rzeczy kierują uwagę na pewne rzeczywiste przedmioty, a ten „wektor” byłby dany przez wzorzec...

Współczesny świat jest arcyindywidualistyczny. Pragnienie ma być czymś ściśle indywidualnym, wyjątkowym. To by znaczyło, że powiązanie z przedmiotem pragnienia byłoby w pewien sposób z góry określone. Skoro pragnienie jest tylko moje i niczyje inne, skoro wyraża mój własny charakter, to powinienem pragnąć wciąż tych samych rzeczy. I skoro pragnienie jest tak sztywno określone, to nie ma wielkiej różnicy między nim a instynktami. Aby nadać pragnieniu trochę zmienności, dynamizmu – z jednej strony, w stosunku do chęci i instynktów, a z drugiej – w stosunku do środowiska społecznego, trzeba dodać do niego sporą dawkę naśladownictwa. Tylko pragnienie mimetyczne może być wolne, może być naprawdę ludzkie, ponieważ pragnienie to w większym jeszcze stopniu wybiera swój wzorzec niż sam przedmiot. Pragnienie mimetyczne jest tym, dzięki czemu jesteśmy ludźmi, jest tym, co pozwala nam wyjść poza ustalone z góry, zwierzęce, instynktowe potrzeby i budować naszą własną tożsamość, która nie mogłaby być czystym stworzeniem z niczego. To właśnie mimetyczny charakter pragnienia uzdalnia nas do przystosowania się, to on umożliwia człowiekowi uczenie się wszystkiego, co musi umieć robić, by być uczestnikiem własnej kultury. Człowiek nie jest wynalazcą kultury – jest jej naśladowcą.

Poruszył Pan bardzo ważną kwestię. Bo na przykład specjaliści zajmujący się autyzmem (który określa się jako znaczące zmniejszenie się aktywności w sferze relacji międzyosobowych) dochodzą do wniosku, że naśladowanie jest mechanizmem, dzięki któremu dziecko może do pewnego stopnia poznać odczucia drugiej osoby. To właśnie naśladowanie jest tym pierwszym mostem między nim a drugą osobą. Zdolność niemowląt do upodabniania własnych zachowań do zachowań osób bliskich oraz skutki wywołane ich naśladowaniem mają zasadnicze znaczenie dla późniejszego rozwoju intersubiektywności, porozumiewania się i społecznego aspektu poznania. Niemożność naśladowania jest oznaką poważnego niedoboru na płaszczyźnie kulturowej.

Mimetyczny charakter pragnienia może umykać naszej uwadze, ponieważ mało odwołujemy się do pierwszych etapów ludzkiego rozwoju. Nie sposób oddzielić naśladowania od uczenia się. Słowa „naśladować” używa się normalnie w odniesieniu do tego, co uważa się za nieautentyczne – i niewykluczone, że właśnie dlatego w naukach humanistycznych nie ma prawdziwej teorii działania psychologicznego, która wyjaśniałaby zachowania naśladowcze. Podczas dyskusji na temat hipotez mimetycznych Paul Ricoeur porównał osobę przejawiającą zachowania naśladowcze do bawiącego się dziecka, przez co chciał powiedzieć, że osoba ta nie jest panem własnych czynów; i to prawda, że w naśladowaniu zawsze jest element „nieświadomości”. Większość teorii, na przykład teoria Piageta, ogranicza te zachowania do pierwszych etapów psychologicznego rozwoju jednostki i rzadko widzi je w wieku dorosłym. Nie potrafimy przyznać, że podziwiamy tych, których naśladujemy. Widzimy w tym coś wstydliwego. Widząc tę lukę w rozumieniu mimesis, zadałem sobie pytanie, czy nie lepiej byłoby mówić o naśladowaniu, wracając do początków greckiej filozofii, do Platona. Kiedy Platon w Państwie mówi o naśladowaniu, pojawia się tam niespodziewanie obraz zwierciadła jako jeden ze znaków kryzysu mimetycznego: zapowiada on pojawienie się sobowtórów. Platon odczuwa lęk przed mimesis. Przeczuwa niebezpieczeństwo konfliktu czającego się za pewnymi praktykami naśladowczymi, niebezpieczeństwo, które nie ogranicza się tylko do sztuki, lecz może pojawić się w każdej chwili, kiedy tylko razem przebywają co najmniej dwie osoby. Nigdzie nie wyjaśnia, co dokładnie ma na myśli.
 

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną