Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Książki

Fragment książki "Raport Badeni"

Józek Konrad [mężczyzna, lat - około trzydziestu; twarz - zdewastowana; wąsy - niewielkie; nos - w całości; usta - w podkowę; zęby - mocne; włosy - wypłowiałe; wzrost - powyżej średniego; postura - gibka; bokobrody - ujdą; oczy - morskie; zawód - kucharz i pomiatacz w szynku U Klimka], zobaczywszy Gustawa Mahlera, pomny niedawnego incydentu z lecącym w jego stronę talerzem, kaszanką, kawałkiem sznurka i dwoma wykałaczkami, udał, że go nie dostrzega. Szybko jednak uległ sile przyciągającego wzroku, odwrócił się, wcześniej - swoim zwyczajem - wypluwając trzymaną w zębach wykałaczkę, i z niewyraźnym uśmiechem ruszył w stronę inspektora.

- Dzień dobry, panie inspektorze...
- Mahler.
- Panie Mahler. Spotkałem kiedyś dwóch takich...
- Ja nie z tych - uciął inspektor.
- Których?
- Tych spotkanych. A Konrad to twoje prawdziwe nazwisko? - inspektor zapytał z wymuszoną kurtuazją.
- A jakże! - żachnął się kucharz. - Tyle że z angielska wymawiane. Tam Korzeniowskich tak zwą, znani to i cenieni u nich marynarze.
- Skoro tak, to po coś wrócił, kiedy wszyscy za granicę się pchają? Jak nie Ameryka to Brazylia, jak nie Brazylia to przynajmniej Anglia.
- Bo się coraz mniej opłaca cokolwiek robić. Najpierw całe chyba chłopstwo z Galicji, teraz ci od Ruskich biorą się za emigrację albo na statki się przyjmują, gotowi za miskę zupy harować cały dzień. Jest sens? To już lepiej bez większego stresu, jak to na własnych śmieciach, stanąć sobie w szynku, piwa się napić, na-wet pokucharzyć.
- Właśnie, jest coś do zjedzenia, po czym człowiekiem nie targają torsje?


Konrad zamyślił się, im jednak dłużej się zastanawiał, tym większą pustkę miał w głowie.


- Może wódeczki? Mahler bezbłędnie odczytał komunikat.
- Niech będzie. Zjem gdzie indziej.
- Gdańska, zmrożona. Dla specjalnych klientów.
- Daj całą karafkę - powiedział inspektor, dostrzegając w drzwiach szynku Januarego Rogurzowskiego [mężczyzna, lat 33; twarz - rześka; wąsy - modne; nos - skrzywiony; usta - małe; zęby - zdrowe; włosy - w całości; wzrost - nietęgi; postura - średnia; bokobrody - brak; stan - wolny, kawaler; zawód - dziennikarz „Krakowskiego Kuriera"; inne spostrzeżenia - autor Pitavala].


Żurnalista bez trudu dostrzegł Mahlera przy jednym z dziewięciu odrapanych stolików.


- Co tam, panie, w prasie? - zagaił inspektor.
- Nic. Nie licząc cielęcia o dwóch głowach w Kurowie pod Bochnią i Quo vadis, które mają tłumaczyć na język Arboreszów - dokończył.
- Z tym Sienkiewiczem to zmyśliliście.
- Ale nie do końca. Tłumaczą naszego pana Henryka na włoski, ale to, sam przyznasz, żadna informacja. Mahler tylko kiwnął głową - Słuchaj no, January. Grupa osób: mężczyźni, jakaś kobieta, ale niekoniecznie, strzał nie do końca samobójczy? Mówi ci to coś?
- To ty jesteś specjalistą od zbrodni, które na nie nie wyglądają.
- Tak mi się wydaje, że gdzieś o tym czytałem. Zdarzenie miało miejsce w Moskwie. Albo Madrycie. A może na Madagaskarze? Nie opisywałeś nigdy czegoś w tym stylu?
- Jesteś przemęczony - zaśmiał się Rogurzowski. - Ty jesteś moim ulubionym bohaterem, a jak mi się zdaje, nie prowadziłeś nigdy podobnej sprawy. Dobra, masz coś dla mnie?
- To zależy.
- Od czego?
- Od tego, co wiesz, co zamierzasz i co musisz napisać o pewnej skandalizującej sprawie. I ile z tego, co usłyszysz, byłbyś skłonny przykryć zasłoną milczenia. Dla dobra wszystkich możnych naszego pięknego miasta.


Inspektor ściszył głos i w czasie potrzebnym do wy-picia karafki wódki wyjaśniał dziennikarzowi, jakimi ścieżkami podążają policyjne kariery. Kiedy w karafce pokazało się dno, a monolog Mahlera i pytania dziennikarza dobiegły końca, poprosił o jej uzupełnienie.
Zamówienie zostało zrealizowane z prędkością lecącego talerza.


- W Anglii byłeś? - inspektor zagadnął Konrada.
- W Liverpoolu.
- Liverpoolu?! Słyszałem, że mają tam świetną dru-żynę footballową - wtrącił się Rogurzowski.


Mahler spojrzał zdziwiony na żurnalistę, którego, jak mu się zdawało, ożywić mógł tylko jakiś trup.


- I to jak. Krajowe mistrzostwo za niedługo zdobędą, bez dwóch zdań.
- A inni, w mieście? Namiętnie w gałę grają?
- Żeby to - odparł kucharz. - W każdym parku zbierają się teamy i jak tylko jest chwila czasu, to zaraz kopią.
- I zawsze jest odpowiednia ilość chętnych?
- Jak komu brakuje zawodnika, to zaraz z ulicy się ktoś znajdzie. Co za dziwny kraj.
- Footballiści spokoju nie zakłócają?
- E, gdzie tam. - Konrad wydawał się zdziwiony takim postawieniem sprawy. - Co najwyżej to gapie.


Naprzeciw hotelu Europejskiego dwóch mężczyzn, jeden z nienaturalnie dużymi wąsami, wbrew prawu grawitacji podchodzącymi do góry, drugi - skrywający twarz za długą brodą, przywodzącą na myśl żydowskiego kupca lub ruskiego chłopa, siedziało w milczeniu, sącząc piwo w szynku Weindlingera, kolejnym z lokali nie najwyższych lotów na knajpianej mapie Krakowa.


- Pijecie na służbie?
- Chryste, pan inspektor! Jak pan nas tu znalazł?


Na słowo „inspektor" dwóch klientów szynku dyskretnie wyszło - zapadł już zmrok, najlepszy sprzymierzeniec zbrodni i rozpusty - pozostali ściszyli rozmowy, powoli przesiadając się w coraz dalsze rewiry lokalu z jedenastoma miejscami siedzącymi i tyleż samo stojącymi.


- Dusza, rusz głową, to nie boli. Skoro Polescha nie było na Karmelickiej, znaczy że Enke gdzieś wyszedł. Pozostało mi pofatygować się pod hotel z nadzieją, że stoisz tu, jak ci przykazałem.
- A jest nas dwóch. Wie pan czemu?
- Jesteście sodomitami?
- Co pan! - Przerażony Polesch poderwał się znad stolika.
- Że co?
- Co tu robicie?
- No, do tego gościa w hotelu przyszedł ten drugi - odpowiedział Dusza.
- Domyślam się. Pytam, czy tak was to ucieszyło, że postanowiliście się napić?
- Pan inspektor doskonale wie - odezwały się wąsy Dawida Polescha [wąsy - brak; włosy - ciemnawe; bokobrody - bez rewelacji] - że to znakomity punkt obserwacyjny.
- Do picia też niezgorszy.
- A pan widzi tu kogoś, kto nie pije? Od razu osoba taka wzbudziłaby podejrzenia.


Mahler, przynajmniej w duchu, musiał przyznać rację swojemu zastępcy. Na dowód akceptacji, zamówił kieliszek wódki oraz kufel piwa produkowanego w znajdującym się naprzeciw browarze Goetza. 

 
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną