Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Rozwojowa "Sprawa Hermesa"

Recenzja książki: Henryk Waniek, "Sprawa Hermesa"

Tytan krucjaty przeciw oświeceniu.

Dla Henryka Wańka Śląsk jest miejscem od dawna ważnym - nie tylko się tu urodził (choć rodzinnie jest związany z Krakowem), Śląsk stał się jego duchową ojczyzną, a już na pewno jedną z największych fascynacji. A że między innymi napisał o Śląsku kilka książek, nic dziwnego nie ma w tym, że akcja najnowszej dzieje się w Breslau, we Wrocławiu sprzed dwustu lat, bohaterem zaś okazuje się duchowny, któremu Waniek poświęcił wcześniej tytułowy esej ze zbioru „Inny Hermes".

Główny bohater „Sprawy Hermesa" jest postacią o wątpliwych kwalifikacjach intelektualnych. Płomienny kaznodzieja Hermes potrafi za to sypać gromami z retorycznego nieba, a na skutek dziwnych okoliczności staje się osobą wpływową i siejącą strach. Pruski Savanorola, o przepraszam - raczej kuriozalny Torquemada, Herman Hermes staje się tytanem krucjaty przeciw oświeceniu. Umiera w biedzie w dziewiątym roku pracy dla „dobra ludzkości" Nieosądzony na ziemi, kary za swe postępki nie uniknął w niebie, choć - podobnie jak na ziemskim padole - ci, których był marionetką, uniknęli odpowiedzialności również w zaświatach. Wyrok, posługując się ziemskim postrzeganiem czasu, zapada w przeddzień pierwszej wojny światowej. A został wtedy nasz Hermes skazany na powrót w 35 roku życia do miasta, które ukochał - Wrocławia, by zdać kolejny egzamin z istnienia... Ciekawa jestem czy opis losów bohatera „dwieście lat później" znajdzie się w kolejnej książce Wańka, wszystko jednak na to wskazuje.

By pozyskać czytelników, wydawca zaklasyfikował tę powieść jako historyczną z elementami wątku sensacyjnego, z kolei sam Waniek woli mówić o niej jako książce taktującej o władzy w szerokim tego słowa zaznaczeniu. Coś w tych opiniach jest, a prostodusznie zawierzając temu, co autor i wydawca powiadają i piszą o „Sprawie Hermesa", moglibyśmy książkę omawiać z uczniami na lekcjach w gimnazjum zamiast „Balladyny" Autor zamierzył się na temat ważny i trudny, literacko poradził z nim sobie bez zarzutu i opowiedzianej historii nadał zgoła podręcznikowy wymiar. Powieść pokazuje proces zdobywania władzy, tworzenia ideologii metodycznie wdrażanej w życie, która ostatecznie znieprawia samych reformatorów. Władza deprawuje, a swoją bezczelność maskuje megalomanią, czy - jak kto woli - profesjonalnie spreparowanym komunałem. Co zresztą nawet dla gimnazjalisty nie będzie - mam nadzieję - żadnym odkryciem.

Rzecz Wańka jest jednak, moim zdaniem, projektem nieco poważniejszym i ciekawszym zarazem, dotyczy bowiem literatury, którą roboczo można by nazwać śląską. Śląsk, jeśli już wkracza na karty literatury, to niekoniecznie za sprawą dzieł reprezentujących tak zwane pisarstwo wysokoartystyczne i pod tym względem los Śląska jest zupełnie różny od, dajmy na to, Gdańska. Owszem, Henryk Waniek jako twórca czy pisarz plasuje się w okolicach mainstreamu, a jednak czytając „Sprawę Hermesa" trudno nie dostrzec podobieństw z choćby cyklem kryminałów śląskich Marka Krajewskiego czy trylogii husyckiej Andrzeja Sapkowskiego.

Niektórym czytelnikom skojarzenie z gatunkiem powieści fantasy może się wydać nie na miejscu, ale przecież autorzy z tego nurtu również pozwalają sobie, zwłaszcza ostatnio, na erudycyjne popisy. U Wańka znajdziemy odwołania choćby do Swedenborga czy myślicieli oświeceniowych, ale Sapkowski również nie od macochy, skoro okrasił przygody Reynevana sporą dawką wiedzy o alchemicznych traktatach z epoki. Rysy, jakich Waniek przydał Wielkiemu Konsystorzowi Hermesowi mniej się kojarzą z kreacją Wielkiego Inkwizytora w książce „Ciemności kryją zmienię" Jerzego Andrzejewskiego, za to pasowałyby do któregoś z bohaterów „Narreturm" Andrzeja Sapkowskiego. Z kolei intryga „Sprawy Hermesa" przywodzi na myśl tradycję romansu łotrzykowskiego, tyle że przeniesionego przez Wańka na grunt mieszczańsko-dworski. Ale przecież także Sapkowski potrafił posłużyć się niestereotypowo dawną konwencją. W „Bożych bojownikach" postać szlachcica, dość naiwnego Ślązaka większość przygód zawdzięczającemu własnej głupocie, sugeruje przecież łotrzykowski Bildungsroman. Ponadto te magiczne fantazje...

Dość o podobieństwach - nie ma w powieści Wańka niczego, co kojarzyłoby się z naiwnością, jest za to trochę historii, trochę moralizatorskiego tonu, a na pewno pojawia się nuta gorzkiej ironii zabarwionej wysublimowanym poczuciem humoru, które u Sapkowskiego bywa przyciężkie. Wychodzi jednak na to, że podział na literaturę „głównonurtową" i fantastyczną, kwestionowany, ale jednocześnie pielęgnowany przez fantastów, zaciera się również za sprawą reprezentantów mainstreamu.

Katarzyna Rycąbel, FA-art

 
Henryk Waniek, Sprawa Hermesa, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, s. 332.
 

    
 

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną