Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

Proszę, bez apokalipsy!

Recenzja książki: Witold Bereś i Krzysztof Burnetko, "Marek Edelman. Życie. Po prostu"

Historia Marka Edelmana.

Witold Bereś i Krzysztof Burnetko we wstępie do książki o Edelmanie piszą, że ich bohater mógłby swoją biografią obdzielić kilka osób, był bowiem przedwojennym działaczem Bundu, dowódcą powstania w getcie warszawskim i uczestnikiem powstania warszawskiego, działaczem KOR i Solidarności, uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu, zawsze stawał po stronie słabych i prześladowanych. Na dodatek jest znakomitym kardiochirurgiem. Jest autorytetem, ale budzi też kontrowersje, nie tylko w Polsce, ale i w Izraelu, bo nie jest ani grzeczny, ani układny, a język ma cięty.

Nie uważa się za bohatera i nigdy nie palił się, by pisać swoją biografię. Toteż choć udzielił dziesiątek wywiadów, stał się bohaterem kilku znakomitych książek, choćby „Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall, nikt nie odważył się dotąd napisać jego pełnej biografii – wymagałoby to wszechstronnej orientacji w meandrach historii, bo jak opowiadać o Marku Edelmanie, nie uwzględniając wszelakich kontekstów dziejowych, politycznych i ideowych? Bereś i Burnetko porwali się zatem na arcytrudne zadanie, ale nie polegli. Ich portret Edelmana jest pełny i fascynujący, a przy tym to rzetelny obraz II i III, a nawet IV RP. Autorzy nieraz odwołują się do książki Krall czy wywiadów, jakich Doktor z Łodzi udzielił innym dziennikarzom, ale głównie opierają się na własnych z nim rozmowach, w których poruszyli chyba wszystko, co dla niego w życiu najważniejsze.

O Edelmanie mówią też m.in. Havel, Kuroń, Kwaśniewski i Wałęsa. Poznajemy człowieka, który nadal czuje się dowódcą powstania. Nie tylko powstania w getcie, ale wciąż trwającej insurekcji w obronie praw człowieka: Albańczyka z Kosowa, Cygana z Czech, Palestyńczyka, szykanowanej polskiej nauczycielki, która uczy młodzież o Holocauście. To rzecz ku pokrzepieniu serc, bo choć jej bohater jest świadkiem największych zbrodni, ostatnie jego słowa w tej książce brzmią: „więc ja was proszę, bez apokalipsy!”.

 
Witold Bereś i Krzysztof Burnetko, Marek Edelman. Życie. Po prostu, Świat Książki, Warszawa 2008, s. 473

  

  

Polityka 17.2008 (2651) z dnia 26.04.2008; Kultura; s. 60
Oryginalny tytuł tekstu: "Proszę, bez apokalipsy!"
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną