Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Książki

De-liryka

Recenzja książki: Joanna Siedlecka, "Kryptonim 'Liryka'. Bezpieka wobec literatów"

Pisarze kontra SB: kto donosił?

W długim oczekiwaniu na nadejście książki z Prószyńskiego przewertowałam sobie kilka już powstałych na jej temat recenzji. I co? Ano - same nazwiska i raczej brak krytycznego odniesienia do publikacji samej w sobie. Ot, lektura - mam wrażenie - podyktowana kluczem widniejącym w indeksie nazwisk. Więc ja już na początku zastrzegam: tutaj będzie bez nich.

O literatach w kontekście esbecji Joanna Siedlecka pisała już wcześniej w „Obławie", tyle że tam było o tych niezłomnych, którzy za odmowę współpracy i swoją antysystemowość płacili wysoką cenę. „Kryptonim ‘Liryka'" jest natomiast - by tak rzec - „Obławą" w negatywie. To zbudowana na zasadzie prezentacji sylwetek parada mniejszych lub większych (wedle autorki i dokumentów IPN, na które się powołuje) literackich mend. Jedni (co by wynikało z raportów tworzonych przez SB i samych zainteresowanych) byli nimi rzeczywiście, innym natomiast dostaje się zupełnie przy okazji, kiedy tylko da się przemycić parę epitetów i przykrych komentarzy o postaciach przewijających się gdzieś w tle, a będących dzisiaj na (centrowym bądź lewicującym) świeczniku.

Jest to być może jakaś cecha twórczości Joanny Siedleckiej w ogóle, która nawet gdy pozornie pisze o kimś dobrze (vide jej „Pan od poezji" o Zbigniewie Herbercie), to koniec końców wychodzi to na niekorzyść branej na warszat postaci i bardziej niż niezłomność wypływają na wierzch i wbijają się w naszą czytelniczą pamięć jej grzechy i grzeszki. Podobnie rzecz się ma w „Kryptonimie ‘Liryka'". Mimo że książka skupia się na opisie perypetii pisarzy z SB współpracujących, są w niej i tacy, którzy przed „urokami" bezpieki zdołali się obronić. Ale nie przed Siedlecką - ta z lubością wspomina to o ich odmiennej orientacji seksualnej, to o zapijaczeniu, to o - do groteskowych wręcz czasem rozmiarów urastającej - megalomanii.

Na zorganizowanym w Krakowie przez „Krytykę Polityczną" spotkaniu Joanna Siedlecka przyznała, że samym pisarzom wierzy mniej niż bezpiece. Wydawca natomiast w całej rozciągłości dał wiarę autorce, udzielając jej - mam wrażenie - zbyt dużego kredytu zaufania. Książka jest źle, bo chaotycznie napisana. Czekałam na nią jak na pozycję trochę literacką, trochę historyczną. Tymczasem powstało coś, co powinno być wydane albo sumptem IPN-u (o ile powściągnięty zostałby zbyt emocjonalny język Siedleckiej, a niektóre informacje lepiej zweryfikowane), albo - dopiero po żmudnym i długotrwałym raczej w przypadku tej publikacji procesie redakcyjnym - trafić na księgarskie półki jako bardziej spójna i nadająca się do lektury całość. Drażni bowiem poszatkowanie materiału, brak spoiw umożliwiających płynne przechodzenie od tematu do tematu, co próbują maskować na szybko pisane śródtytuły i dzięki nim zaczynanie zabawy w wątki od nowa. Ów brak opieki redakcyjnej (o ile wyłączymy konsultacje jednego z pracowników wrocławskiego oddziału IPN) każe przypuszczać, że książkę do druku Siedlecka oddawała w dużym - z jakichś powodów - pośpiechu.

Jeden z jeszcze żyjących bohaterów "Kryptonimu 'Liryka'" powiedział o swojej współpracy z SB: „Nie było mi z tym dobrze, sądziłem jednak, że komunizm jest wieczny, że to nie ujrzy nigdy światła dziennego, pisałem więc ręcznie, nie bałem się". Takich "naiwnych" było jeszcze paru. Ale byli też i tacy, którzy o bezpiekę jedynie się otarli, Siedlecka jednak raczej nie stara się tego różnicować. Wszyscy oni byli umoczeni i należą im się cięgi. A w myśl zasady, że "miłe złego początki, a koniec żałosny" - autorka z satysfakcją odnotowuje, iż jedna z niegdysiejszych literackich szych (płci męskiej) została wróżką o pseudonimie Jennifer O'Hara, inna zajęła się pisaniem historyjek nie z tej Ziemi do zapomnianych już dziś nieco „Skandali", a jeszcze inną nawiedził w ogrodzie Chrystus, naprowadzając na właściwą drogę.

Książka Joanny Siedleckiej zaspokaja te same instynkty, które powodują, że z wypiekami na twarzy niektórzy z nas rzucają się na kolejne publikacje i doniesienia o tych, którzy jeszcze do niedawna byli na piedestale, a dziś stają się po prostu "kapusiami" i nikim więcej. Po przeczytaniu „Kryptonimu ‘Liryka' nasuwa mi się jedna myśl: Ależ wielkie szczęście mają ci urodzeni na tyle późno, by ominął ich ten będący przedmiotem książki cyrk!


Joanna Siedlecka, Kryptonim "Liryka". Bezpieka wobec literatów, Prószyński i S-ka , 2009, s. 443

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną