Superbohater pechowiec
Recenzja książki: Junot Diaz, Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao
Rodzina Oscara Wao pochodziła z Dominikany. On sam był zaprzeczeniem typu macho – grubas, wielbiciel fantastyki, Tolkiena, gier RPG i komiksów Marvela. Marzył o byciu superbohaterem, ale czuł się wśród równolatków w New Jersey kimś w rodzaju mutanta z pajęczymi mackami. Swoją rozpacz przerabiał na kolejne historie fantastyczne. Powieść Junota Diaza „Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao” – otrzymał za nią dwa lata temu Nagrodę Pulitzera – jest dwujęzyczna tak jak jej bohaterowie, którzy wtrącają ciągle hiszpańskie słówka. Dosadny, potoczny język dodatkowo dzięki temu nabiera wigoru. Junot Diaz opowiada bowiem nie tylko o odmieńcu, kolorowym chłopaku z New Jersey, ale o losach kilku pokoleń jego rodziny, nad którą ciąży fuku, klątwa. Dziadka, bogatego lekarza, zamęczyli w więzieniu w czasach dyktatury generała Trujillo, jego dwie córki zabito, rodzinie odebrano wszystko.
Matka Oscara źle ulokowała swoją miłość i znowu potomkowie Trujillo zemścili się na niej. Na szczęście, uciekła do Ameryki. Sam Oscar też nie uniknął przekleństwa. Czasy się zmieniły, ale w Dominikanie ciągle łatwo kogoś zastraszyć i zabić. Jak mówi jego siostra o Dominikańczykach: „Jesteśmy dziesięcioma milionami Trujillów, niczym więcej”. Komiczna powieść Diaza opowiada w dużej mierze o prawdziwej rzeczywistości przypominającej koszmar. Diaz wynalazł swój język pełen czarnego humoru, by o niej opowiedzieć. A jednocześnie, odwołując się do świata komiksów, stworzył portret mitycznego bohatera – pechowca Wao. Kiedy bowiem Oscar spotyka się twarzą w twarz ze śmiertelnym zagrożeniem, naprawdę staje się superbohaterem głoszącym pochwałę miłości. Jedyną możliwością odwrócenia klątwy jest kontrzaklęcie. Może właśnie tym jest błyskotliwa powieść Diaza.
Junot Diaz, Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao, przeł. Jerzy Kozłowski, Znak, Kraków 2009, s. 304