"Niech będzie przeklęty ten, kto wyjdzie stąd i będzie milczał" - wyrył kiedyś na ścianie łagrowego karceru jeden z milionów więźniów sowieckiego Gułagu. Okazało się, że choć niektórzy z ocalałych misją życia uczynili opowiedzenie wolnemu światu o naturze dyktatury, rzadko kto ich słuchał, a jeszcze rzadziej im wierzył. Obojętne pozostały zwłaszcza opiniotwórcze i polityczne elity.
Powodów, dla których Zachód długo odrzucał świat relacje o sowieckim terrorze, było wiele. Prawda o zbrodniach sowieckich nie była dostępna bezpośrednio w takim stopniu, jak prawda o zbrodniach hitleryzmu. Żołnierze alianccy, wyzwalając nazistowskie obozy, zastali w nich niepodważalne dowody ludobójstwa. Wiadomości tyczące masowych mordów z Sowietach pochodziły jedynie od świadków - a wspomnienia łatwo zakwestionować. Zwłaszcza że komunistyczna machina propagandowa, prócz chwytów prostackich, używała też narzędzi wyrafinowanych. Symbolem jej działań stały się potiomkinowskie spektakle dla zachodnich intelektualistów i dziennikarzy, organizowane w stworzonych na pokaz obozach i więzieniach. Łatwo wykorzystywała również zwykły oportunizm i osobiste interesy wielu z nich.
Swoje robiła także zwykła kalkulacja polityczna: ZSRR był przecież cały czas ważnym graczem politycznym i partnerem gospodarczym. Choć więc z czasem demokratyczny świat zaczął potępiać Moskwę za represje, to nie wykazywał w tym ani wielkiej stanowczości, ani konsekwencji.
Kto wie, czy nie najważniejsza była jednak niewyobrażalna skala sowieckich represji. Z podobnego powodu Zachód długo odrzucał przecież raporty o Holocauście - także zagłada Żydów wydawała się „nie do pomyślenia" dla racjonalnie myślącego człowieka XX w.
Przeprowadzona przez prof. Dariusza Tołczyka z University of Virginia analiza zaślepienia zachodnich elit na komunistyczne ludobójstwo jest równocześnie historią terroru w ZSRR, opartym na mnóstwie przykładów wykładem o sile socjotechniki i propagandy oraz mechanizmów uwodzenia przez ideologię.
Ale jest to też na szczęście opowieść o moralnej sile tych, którym cudem przeżyli i ich uporze w ujawnianiu prawdy. Choćby Gustawa Herlinga Grudzińskiego i Aleksandera Sołżenicyna, których „Inny świat" i „Archipelag Gułag" w połączeniu z tzw. tajnym referatem Chruszczowa, przyniosły Zachodowi otrzeźwienie.
Choć sam Gułag zlikwidowano dopiero w 1987 r.
Dariusz Tołczyk, Gułag w oczach Zachodu, Prószyński i S-ka, Warszawa 2009, s. 344