W opowiadaniu „Jednoblatówka” z nowego tomu Janusz Rudnicki pisze: „jestem najwybitniejszym żyjącym jeszcze pisarzem polskim”. Oczywiście, jest to stwierdzenie autoironiczne, tym bardziej że przecież autor nie należy do pisarzy, którzy za wszelką cenę pchają się na literacki parnas. Z drugiej jednak strony – jak na mój gust – Rudnicki rzeczywiście należy do czołówki prozaików. Choć nie przez wszystkich bywa doceniany. Proza Rudnickiego to swoisty fenomen – autor właściwie od lat pisze tak samo o tym samym, ale jednak kolejne jego książki wcale nie nużą, co potwierdza się także w przypadku „Śmierci czeskiego psa”. Dlaczego tak się dzieje? Pisarz uwodzi czytelnika wybornym, soczystym i zadzierżystym stylem, swobodnie poruszając się w rozmaitych rejestrach polszczyzny i kunsztownie mieszając wyrafinowane metafory z grubiaństwami. Z podstawowych elementów swojej prozy (groteska, ironia, humor, dystans, prowokacja...) tworzy teksty idealnie skonstruowane, pozapinane na ostatni guzik. Rzecz ujmując krótko: Rudnicki jest prawdziwym mistrzem małych form prozatorskich.
Nowy tom opowiadań Rudnickiego składa się z dwóch części, „Teksty pierwsze” oraz „Teksty drugie”, a podział ten wskazuje na dwa główne obszary zainteresowań Rudnickiego, który z jednej strony przerabia własne doświadczenia „Polaka w delegacji”, zawieszonego gdzieś między Niemcami a Polską, w groteskowe, czasami obrazoburcze, pełne ironii historie, z drugiej – swoiście przepisuje/komentuje biografie i twórczość znanych postaci literatury czy kultury w jedynych w swoim rodzaju wariacjach biograficzno-intertekstualnych. Tym razem to właśnie owe wariacje są zdecydowanie najciekawsze, z takimi perełkami jak choćby opowieść o słabościach i dziwactwach bajkopisarza Hansa Christiana Andersena („Andersen, Andersen”) i „odbrązawiająca” mit pisarza historia o znanych autorach, którzy osiągnęli maestrię w wyłudzaniu bezzwrotnych pożyczek („Księga skarg i zażaleń”).
Janusz Rudnicki, Śmierć czeskiego psa, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2009, s. 207