To kolejny po nagradzanym „Ta chmura powraca" tomik wierszy Piotra Matywieckiego. Wierszy niełatwych, wieloznacznych i klimatycznych. Autora znów zajmuje kilka dyżurnych w jego twórczości tematów: czas, śmierć, ulotność chwili i zdarzeń. Oraz sprzeczności: istnienie - nieistnienie, stałość - zmienność, bycie - przemijanie. Wszystko to ubrane w kunsztowne i przemyślane klasyczne strofy.
Widać po tych wierszach, że autor jest - jak to się kiedyś ładnie określało - literatem (wydawał również znakomite antologie, eseje, a ostatnio monumentalne dzieło o życiu i twórczości Juliana Tuwima). A więc trafimy tu na trochę pisarskiego autotematyzmu, zadumy nad językiem i formą, które miejscami nieco nużą czytelnika. Jest też kilka nieudanych prób nadgryzienia rzeczywistości: dumy narodowej, telewizji, toto-lotka. Czasem to humorystyczne, ale częściej trąci banałem.
Na szczęście słabsze wiersze to w tym tomiku margines. W „Powietrzu i czerni" znacznie więcej jest jasnych punktów. Szczególnie gdy Matywiecki rusza w zasygnalizowaną na zdjęciu okładkowym podróż, gdy wędruje po górach, a nad morzem pisze: „znalazłem / gorzką osobną żółć / mętny czas w bursztynie", wiemy już, że trafiliśmy na poetyckie perły. Udaje się też dobrze opisać miasto - Matywiecki słynie zresztą jako twórca z nurtu urban poetry. Któż jeszcze potrafi tak opowiedzieć o Warszawie: „miasto obolałe od ulic przechodzonych / place sine od imprez i wieców. / Mały kawałek Ziemi / a tak ludźmi obrażony".
Piotr Matywiecki, Powietrze i czerń, Wydawnictwo Literackie, Kraków, s.83.