Ta płyta musiała spowodować żywsze krążenie krwi nie tylko w żyłach niemłodych już mistrzów rocka, ale także wszystkich tych, którzy niegdyś dali się ponieść energii młodych angielskich muzyków tworzących w latach 60. ubiegłego wieku tzw. brytyjską inwazję. Młodość, świeżość, energia i bezkompromisowość w wykorzystywaniu amerykańskich bluesowych i rockandrollowych wzorców – te cechy dziś, po 50 latach, charakteryzują czwórkę irlandzkich nastolatków, którzy nazwali swój zespół The Strypes, już samą tak pisaną nazwą nawiązując do stosowanych niegdyś przez zespoły celowych „błędów”, że przypomnimy The Beatles, The Byrds czy The Monkees. Trudno się więc dziwić, że w gronie miłośników The Strypes znaleźli się m.in. Roger Daltrey, Dave Grohl i Jeff Beck. Prezentowana na ich debiutanckiej płycie „Snapshot” muzyka jest jakby żywcem przeniesiona z epoki Yardbirdsów, Them, Pretty Things i im podobnych. The Strypes, obok własnych kompozycji, sięgają po klasykę autorstwa takich gigantów, jak Bo Diddley czy Willie Dixon. Energia i nieokiełznana radość grania płyną z głośników, starzy czują się młodziej, a młodzi? Młodzi powinni zrozumieć, że obok przekombinowanej alternatywy czy bezmyślnego komputerowego pukania jest jeszcze porywająca muzyka, wyrastająca bezpośrednio z korzeni rock and rolla.
The Strypes, Snapshot, Virgin EMI