Trzy lata temu, odnotowując ukazanie się płyty zespołu Ozomatli, pisałem, że jego muzyka jest koktajlem, w którym odnajdziemy smaki salsy, jazzu, funku, reggae i jeszcze wielu innych gatunków, jak choćby soul, hip-hop albo merengue. Od tego czasu nic się nie zmieniło. Mający swoją bazę w Los Angeles sekstet nadal bez żadnych zahamowań klei swoje piosenki ze swobodnie dobieranych elementów różnorakich stylów, osiągając, o dziwo, bardzo spójną ofertę muzyczną z wyraźnym przekazem: bawmy się. Potencjał taneczny ich najnowszej płyty „Place in the Sun” jest bezdyskusyjny. Bezdyskusyjna jest również muzykalność i inwencja Ozomatli. Smutne doświadczenia rodzimej estetyki disco każą myśleć o niej jak o prymitywnym elektronicznym wybijaniu rytmu okraszonym równie prymitywnymi pseudomelodyjkami. Oferta Ozomatli przypomina, że tworzenie muzyki tanecznej może być fascynującą sztuką.
Ozomatli, Place in the Sun, Vanguard Records