W wywiadzie Rafała Księżyka dołączonym do kolekcji tak właśnie nazywa Tie Break znakomity trębacz Antoni Ziut Gralak. „Plemię jasnogórskie” – bo oni, inaczej niż inni muzycznie uzdolnieni kumple z miasta, w Częstochowie zostali. Niezależnie od tego, że przecież Gralak, Janusz Yanina Iwański czy bracia Pospieszalscy – Marcin i Mateusz – angażowali się (i wciąż angażują) w rozmaite pozatiebreakowe i pozaczęstochowskie inicjatywy. Siedmiopłytowy box zawierający ewidentne rarytasy, jak płyty dwóch innych wcieleń Tie Breaku (Svora ze Stanisławem Sojką czy WooBooDoo), to nie tylko koneserska repetycja dokonań jednego z najlepszych naszych zespołów jazzowych, ale i rzadka okazja do zastanowienia się nad polskim jazzem w ogóle. Żywiołowa niby-etniczność Tie Breaku i melodyjna śpiewność były w latach 80. (kiedy kapela zdobywała sławę) czymś wyjątkowym na tle faworyzowanych przez rodzimy jazz imitacji amerykańskiego fusion. W ostatniej dekadzie PRL Tie Break samodzielnie wykreował nurt jazzowy w ramach szeroko pojętej muzycznej alternatywy. Słusznie ktoś zauważył, że byli prekursorami wymyślonego na Wybrzeżu yassu. Słucha się tej muzyki, jakby powstała wczoraj.
Tie Break, Tie Break (box), Fundacja Kultury Wici