Zaczynali ponad 10 lat temu, robiąc wszystko, by zaskoczyć, a może nawet zaszokować publiczność i krytyków. Począwszy od prowokujących, szmirowatych kostiumów, aż po muzykę urągającą wszelkim obowiązującym trendom. Brytyjska grupa The Darkness postanowiła nawiązywać do rocka lat 70. i 80., sklejając w jedno to, co podpatrzyli i usłyszeli u takich gwiazd, jak Van Halen, Def Leppard, AC/DC czy Queen. Gdy słucha się posługującego się często falsetem wokalisty Justina Hawkinsa, przychodzi na myśl brzmienie głosu Freddiego Mercury’ego. Eklektyzm, muzyczna fanfaronada i ekstrawertyzm zespołu początkowo wywoływały ironiczne uśmiechy krytyków, jednak konsekwencja w działaniu pozwoliła grupie nie tylko utrzymać się na rynku, ale też zdobywać coraz więcej zagorzałych zwolenników. Najnowsza, czwarta płyta „Last of Our Kind” znów przynosi nośne, porywające solówki gitarowe, przeplatające się popowe i metalowe pomysły, i agresywny, przykuwający uwagę wokal Hawkinsa. Zamykająca płytę piosenka „Conquerors” mogłaby być odnalezionym po latach monumentalnym kawałkiem Queen. Masywne brzmienie „Last of Our Kind” nie zostawia miejsca na refleksję, ale też nikt od The Darkness nie oczekuje zadumy i melancholii.
The Darkness, Last of Our Kind, Canary Dwarf