Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Muzyka

Bardzo przyjemny debiut

Recenzja płyty: Mike Flanigin, „The Drifter”

materiały prasowe
Brzmienie organów Hammonda zapewnia każdemu z nagrań ujmujące ciepło i nastrój.

W przypadku Mike’a Flanigina można użyć filmowego określenia „mistrz drugiego planu”. Flanigin nie jest wokalistą ani frontmanem żadnego zespołu, a jednak jego debiutanckiej płyty „The Drifter” słucha się z niekłamaną przyjemnością. Pochodzący z Teksasu muzyk gra na organach Hammonda i od ponad 20 lat występuje w klubach i na festiwalach, niejednokrotnie akompaniując wielkim gwiazdom świata bluesa. Artysta w końcu zdecydował się nagrać autorską płytę. Skompletował repertuar, składający się głównie z własnych kompozycji i, jak to często bywa w przypadku nieśpiewających instrumentalistów, zaprosił do studia kilku znajomych, którzy zgodzili się stanąć przy mikrofonie. Warto podkreślić, że to nie byle jacy znajomi: Gary Clark Jr, Jimmie Vaughan, Alejandro Escovedo, Billy Gibbons. Na szczęście obecność tych wielkich nazwisk nie przyćmiewa talentu gospodarza, a brzmienie jego Hammonda zapewnia każdemu z nagrań ujmujące ciepło i nastrój.

Mike Flanigin, The Drifter, Black Betty Records

Polityka 41.2015 (3030) z dnia 06.10.2015; Afisz. Premiery; s. 87
Oryginalny tytuł tekstu: "Bardzo przyjemny debiut"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną