Tytuł tej płyty doskonale odzwierciedla jej charakter. „Firepower” – „Siła ognia”. To już 18. album brytyjskich metalowców z Judas Priest i, być może ku zdumieniu sceptyków, jeden z najlepszych. Oczywiste, że Rob Halford (rocznik 1951) już nie osiąga swoim głosem takich wyżyn jak parę dekad temu, ale ta muzyka to nie tylko częstotliwości, które (tu zacytuję jednego z recenzentów) „niezmiennie budzą wszystkie psy w okolicy”. Judas Priest to rasowy i niepozbawiony melodii, doskonałej jakości metal. Tu koniecznie trzeba dodać, że ta jakość nie dotyczy wyłącznie strony wykonawczej. Po tylu latach wspólnego grania, nawet obudzeni w środku nocy, członkowie zespołu mogliby bez próby zagrać wszystko na odpowiednim poziomie. Jakość „Firepower” to także bardzo dobre kompozycje. Warto więc zaufać muzykom, a nie stacjom grającym wybrane pojedyncze kawałki. Nagrali płytę całkowitą, jak za dawnych lat.
Judas Priest, Firepower, Columbia