Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Muzyka

Nie Elvis, nie Perkins, a jednak Elvis Perkins

Recenzja płyty: Elvis Perkins, "Elvis Perkins in Dearland"

Syn znakomitego aktora Anthony'ego Perkinsa ('Psychoza') śpiewa

Gdy po raz pierwszy zetknąłem się z nazwiskiem Elvisa Perkinsa, pomyślałem, że mam do czynienia z żyjącym wspomnieniami rocka-billy czy wczesnego rock and rolla przebierańcem. Cóż za banalny pomysł – połączyć imię króla rock and rolla z nazwiskiem autora „Blue Suede Shoes” i epatować tym miłośników staroci. Moje niechętne nastawienie do EP nieznacznie zmieniło się, gdy poznałem prawdę.

Otóż EP naprawdę nazywa się Perkins, gdyż jest synem znakomitego, nieżyjącego już, amerykańskiego aktora Anthony’ego Perkinsa („Psychoza”!). OK, pomyślałem, nepotyzm w rozkwicie, nie tylko u nas. Znane nazwisko otwiera więcej drzwi. A potem posłuchałem tego, co EP robi, i publicznie odszczekuję wszystkie nieprzyjemne rzeczy, które przyszły mi do głowy na jego temat. Dobra gitara, dobry wokal, dobre (wszystkie własne) kompozycje. Artysta ciąży bardziej w stronę ballady, ale dobrze daje sobie radę z utworami szybszymi, zaliczanymi do pojemnej grupy tzw. americana (na przykład świetny „Shampoo” otwierający płytę). To już drugi album Perkinsa, zdecydowanie wart uwagi.
 

Elvis Perkins, Elvis Perkins in Dearland, XL Recordings 2009 

  
 

Polityka 18.2009 (2703) z dnia 02.05.2009; Kultura; s. 57
Oryginalny tytuł tekstu: "Nie Elvis, nie Perkins, a jednak Elvis Perkins"
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną