Fani Beatlesów czekali na to od lat. Mimo wielu reedycji, składanek, najróżniejszych zestawów czy niezbyt legalnych, aczkolwiek zaskakująco dobrej jakości bootlegów, brakowało wydawnictwa ostatecznego, na miarę geniuszu The Beatles i możliwości technicznych XXI w. Tak zwane remasterowanie starszych nagrań nie jest jakąś szczególną nowością i sporo mniej lub bardziej ważnych płyt sprzed lat pojawia się ponownie na rynku w odświeżonych wersjach.
Niestety, spora część z nich nie brzmi wcale tak pięknie, jak można się tego spodziewać. Bywa, że „nowe” nagrania rażą przesadnie wyeksponowanymi wysokimi lub niskimi tonami, niepotrzebnie zmienianymi przy ponownym miksowaniu proporcjami i pozbawionym ciepła dawnych wersji syntetycznym brzmieniem. Na szczęście, nie spotkało to Beatlesów. Obydwa pudła – to mono i to stereo – to dzieła sztuki konserwatorskiej w dziedzinie zapisu dźwięku. Ani jednej niepotrzebnej interwencji, tylko, nagranie po nagraniu, fantastyczne wydobycie oryginalnego piękna piosenek ze wszystkich okresów działalności zespołu.
Nawet jeśli nieco zabawnie i anachronicznie brzmią stereofoniczne wersje wczesnych nagrań z „Please Please Me” czy „With the Beatles” – z wyraźnym podziałem na kanały – to pamiętajmy, że mamy do czynienia z oryginałem sprzed czterdziestu kilku lat. Do tej uczty dla uszu dochodzi jeszcze uczta dla oka. Dostajemy do ręki miniatury oryginalnych analogowych kopert płytowych, pieczołowicie wydanych w formie minialbumów. Do tego zdjęcia, dużo zdjęć, których nie było na okładkach niegdysiejszych analogów.
Zła wiadomość jest taka, że zestawy nie są tanie, ale myślę, że The Beatles zasłużyli na takie luksusowe traktowanie. Zresztą ta sama muzyka, słuchana przez słuchaweczki z nowoczesnego telefonu za złotówkę, to trochę jak wyrób czekoladopodobny w opakowaniu zastępczym. Niby przyjemnie, ale jakby inaczej.
The Beatles, The Beatles Box, EMI Music Poland 2009