Spektakl Kleczewskiej to sceniczna wizja stopniowego uświadamiania sobie przez szekspirowskiego Prospera (Michał Jarmicki), że nie tylko jest ofiarą krzywdy wyrządzonej przez brata, bezpośredniego winowajcy jego wygnania, ale także, że sam krzywdził. Jest zwalistym, prostym mężczyzną, nieradzącym sobie z hasłami w krzyżówkach. Ariel (Karolina Adamczyk) to zahukana żona, której w chwilach buntu mąż przypomni, kto jest jej panem i władcą. Córka (Marta Nieradkiewicz) jest nastolatką wychowywaną w zamknięciu – wyspa to plaża, ale otoczona betonowym murem i przypominająca schron (wspaniała scenografia Katarzyny Borkowskiej) – szukającą kontaktu ze światem za pomocą radia CB. Podczas snu/wizji Prospera do głosu dojdą jego wyrzuty sumienia, a najbliżsi ujawnią skrywane poczucie krzywdy, pragnienie zemsty, potrzebę wolności.
Kleczewska na oczach widzów przeprowadza proces psychoterapeutyczny – bezpiecznego uwalniania i oswajania niebezpiecznych emocji. Jego symbolem jest scena z wilczurem drażnionym przez Ferdynanda (Piotr Jankowski); zwierzę pozostaje na smyczy, a mężczyzna ma na ręce specjalną rękawicę do zabaw z psem. Spektakl pełen jest wizyjnych – czasem drażniących, zawsze pięknych – obrazów. Kochankowie Miranda i Ferdynand, pożerający się nawzajem i oczyszczający fontannami wody podawanej z ust do ust. Ferdynand i jego ojciec jednający się w strugach tropikalnego deszczu. I ostatnia: oczyszczająca burza piaskowa, po której następuje pojednanie braci – Prospera i Antonia. Trochę to wszystko zbyt piękne, proste i optymistyczne, ale generalna myśl, żeby konfrontować się z tym, co mamy w środku – ładnym i brzydkim – jak najbardziej słuszna. Plus genialne aktorstwo.
William Shakespeare, Burza, reż. Maja Kleczewska, Teatr Polski w Bydgoszczy