W ponad 1100-stronicowej powieści-potworze Jacka Dukaja upadek meteorytu tunguskiego zmienił klimat naszej części Europy oraz Historię. Jest pierwsza ćwiartka XX w., ale I wojna światowa nie wybuchła, Polska pozostaje pod zaborem rosyjskim, na Syberii polscy inżynierowie – potomkowie zesłańców – robią wielkie biznesy na wydobywaniu i przetwarzaniu nowych minerałów: zimnaza i tungetytu. Wymyślone przez Dukaja stronnictwa: liedniaków (za zamrożeniem) i ottiepielników (chcą odmrożenia świata) oraz sekty (marcynowcy) dołączają do bogatego zbioru rosyjskich ruchów ideologicznych i mistycznych przełomu XIX i XX w. Obiektem ich zakusów staje się Benedykt Gierosławski (najlepszy z 11-osobowej obsady Sławomir Grzymkowski) – matematyk, logik i hazardzista, jednocześnie syn zesłańca, który ponoć ma kontakt z Lutymi – obdarzonymi jakąś formą świadomości formacjami lodowymi – a tym samym także wpływ na klimat i Historię.
Janusza Opryńskiego, który kilka lat temu zaadaptował na scenę „Braci Karamazow” Dostojewskiego, ujęła w powieści Dukaja jej „rosyjskość”. Ów żar metafizyczny, ogniste spory ideologiczne, odmienianie słów Bóg (od miłosierdzia, wstydu i przebaczenia po Bogo/ojco-bójstwo) i Historia przez wszystkie przypadki. Ujęła i przerosła. Czterogodzinny spektakl wypełniają słowa, słowa, słowa. Głucho brzmiące i puste, bo wypowiadane bez zrozumienia, niepoparte pracą z aktorami i nieniesione przez ubogą i archaiczną inscenizację.
Jacek Dukaj, Lód, adaptacja i reżyseria Janusz Opryński, Teatr Provisorium w Lublinie